Marek Kondrat
Śmiało można powiedzieć, że Marek Kondrat był skazany na aktorstwo. Jego ojciec Tadeusz oraz stryj Józef byli bowiem znanymi artystami teatralnymi i filmowymi. Nie namawiali jednak chłopca, aby podążał ich drogą. Ale nawet bez ich rad poczuł, że to właśnie jego przeznaczenie.
Miał zaledwie 11 lat, kiedy zadebiutował w filmie „Historia żółtej ciżemki”. Rok później pojawił się jeszcze w „Między brzegami” i w jednym z odcinków kultowej „Wojny domowej”. Ale i tak pierwsze sukcesy na planach filmów i seriali nie odmieniły całkowicie jego życia. Był na tyle rozsądny, że nie chciał pozwolić sobie na porzucenie nauki.
Z powodzeniem skończył prestiżowe liceum imienia Jana Śniadeckiego w Warszawie. Natomiast w chwili podejmowania decyzji dotyczących przyszłości, postawił na aktorstwo. Bez problemu dostał się do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Został ulubieńcem profesora Ignacego Gogolewskiego, który od razu po obronie dyplomu zaproponował mu pracę w Teatrze Śląskim w Katowicach. Była to oczywiście propozycja nie do odrzucenia. Pan Marek pracował tam dwa lata.
Z pasją zgłębiał tajniki aktorstwa. A że był pojętnym uczniem bardzo szybko przyszły pierwsze wielkie sukcesy. W „Zaklętych rewirach” brawurowo wcielił się w rolę kelnera, który błyskawicznie pnie się po szczeblach kariery w jednej z przedwojennych warszawskich restauracji. Na 25-latka spadł deszcz nagród filmowych.
I jak się okazało, nie tylko nieszczęścia chodzą parami. Sukcesy również. A pan Marek jest tego najlepszym przykładem. To właśnie razem z sukcesami przyszła do niego miłość. Bez pamięci zakochał się w rok młodszej od siebie Ilonie. W 1974 roku urodził się ich pierwszy syn Mikołaj.
Pan Marek nie wziął więc przykładu ze swoich rodziców i zupełnie inaczej poprowadził swoje życie. Po pierwsze, w młodym wieku został ojcem. Po drugie, nie dopuścił do tego, aby jego syn Mikołaj był jedynakiem, podobnie jak on. Dlatego też zadbał o to, aby na świecie pojawił się jego drugi syn, Wojtek.
– Mieliśmy po 24 lata, kiedy nasz pierwszy syn Mikołaj przyszedł na świat. A moi rodzice byli 40-latkami – zdradził aktor.
Relacje aktora z synami układały się różnie. Pan Marek nie potrafił z nimi rozmawiać. Otworzył się dopiero wtedy, kiedy odbierał nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni, za rolę w filmie „Dzień Świra”. To wtedy po raz pierwszy przyznał się publicznie, co do nich czuje. Wyznał przed kamerami, jak bardzo ich kocha. Zrozumiał, jak bardzo jest z nich dumny. Starszy Mikołaj pracuje w firmie ojca Dobre Wina, natomiast młodszy Wojciech jest skrzypkiem.
– Spełniłem swoją głęboką potrzebę. Chciałem pokazać moim synom, jaka jest cena wrażliwości – podsumował.
Przez lata małżeństwo pana Marka mogło być stawiane za przykład. Wszystko zmieniło się, kiedy w 2004 roku żona aktora zdecydowała się wyjechać na miesiąc do Austrii. Tam zmieniła całe swoje życie. Zafundowała sobie kurs jogi i medytacji. Po powrocie do kraju stała się zagorzałą zwolenniczką wegetarianizmu, jogi, zrezygnowała z alkoholu, kawy, papierosów. Całkowicie poświęciła się otwarciu Joga Klub w Warszawie.
Nie tylko ona dokonała zmian w swoim życiu. Jej niezwykła przemiana zbiegła się w czasie z porzuceniem aktorstwa przez pana Marka, który nie tęskni za wyuczonym zawodem. Delektuje się wolnością, niezależnością i… winem. Artysta założył bowiem firmę winiarską i zarobił krocie na reklamach banków.
– Właśnie na tej reklamie zarobiłem najwięcej. I wcale się tego nie wstydzę. Dzięki temu mam w życiu wolność, mogę robić to, co naprawdę lubię i decydować, jak będzie wyglądało moje życie. Zawsze do tego dążyłem, aż wreszcie się to udało – przyznał z rozbrajającą szczerością.
Skromny dom aktora na warszawskiej Sadybie zaczął się rozrastać. Pan Marek przesiadł się do luksusowego auta, wokół posesji posadził żywopłot, aby odgrodzić się od mieszkańców. – Pan Marek rzadko z kimś rozmawia. Zdarza mu się nawet nie odpowiedzieć „Dzień dobry” – opowiadał jeden z jego sąsiadów.
Niestety nowe życie i wizerunek pana Marka nie pasował do tego, które zaczęła reprezentować sobą pani Ilona. Żadne nie chciało zmienić swoich nowych przyzwyczajeń. Dlatego też ich drogi się rozeszły. W 2009 roku pani Ilona złożyła do sądu pozew o rozwód. Obydwoje oblali egzamin z miłości. Ale pan Marek nie przestał wierzyć w potęgę uczuć.
W 2015 roku zawarł nowy związek małżeński z młodszą o 40 lat Antoniną Turnau. Już jako dziecko Antonina widywała aktora, był bowiem przyjacielem jej ojca, Grzegorza Turnaua. Znali się więc od lat, ale to dopiero w 2012 roku na festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym poznali się bliżej. Antonina była wtedy reporterką programu kulturalnego „Wszystko o kulturze” dla TVP2. Para powiedziala sobie „TAK” po 3 latach związku. Kameralne wesele odbyło się w restauracji aktora.
Dziś, rok po ślubie, żyją tak, jak to sobie zaplanowali. Zamarzyło im się mieszkanie pod najmodniejszym obecnie adresem w samym centrum Warszawy – na Twardej 2/4, w luksusowym wieżowcu Cosmopolitan. Średnia cena jednego metra kwadratowego w wieżowcu to… 24 tysiące złotych. 100-metrowe (nieurządzone) mieszkanie kosztuje więc 2,4 miliona. Kosmiczne sumy, ale czego się nie robi dla miłości?
Fot. Agencja WBF