Mówiła, że jest na Wołyniu, potem, że w Grodnie lub Sejnach. Staruszkę uratowały strażniczki miejskie
Wielu seniorów potrzebuje opieki i ten przykład jest tego najlepszym dowodem. Wszystko wydarzyło się kilka dni temu na Saskiej Kępie. 89-letnia kobieta wyszłą na spacer i gdyby nie czujne oko strażniczek miejskich długo by nie wróciła do swojego domu…
Funkcjonariuszki z VI Oddziału Terenowego zauważyły starszą kobietę, która sprawiała wrażenie zdezorientowanej i zagubionej. Znajdująca się na wysepce przejścia dla pieszych staruszka zaczęła w pewnej chwili iść środkiem ulicy. Zapytana dokąd zmierza odparła, że idzie do domu.
Nie potrafiła jednak podać adresu. Mówiła, że jest na Wołyniu, potem, że w Grodnie lub Sejnach. Kobieta nie miała przy sobie dokumentów, a jedynie kopię swojego dyplomu wyższej uczelni. Funkcjonariuszki wezwały pogotowie ratunkowe, ustaliły też numer telefonu do mieszkającego poza stolicą brata kobiety.
Dzięki niemu ustalono adres zamieszkania starszej pani. Po przebadaniu przez ratowników i stwierdzeniu, że nic nie zagraża jej zdrowiu, została przez strażniczki przewieziona do miejsca zamieszkania i przekazana pod opiekę męża.
/sm/