Mózg mojej żony
– O, pan Kazimierz! Nie zauważyłem pana, proszę przysiąść…
Co rzekłszy Eustachy Mordziak kupiec bieliźniany podsunął panu Kazimierzowi Główce, emerytowi i stałemu klientowi bazaru na pl. Szembeka, nieduży taborecik.
– Nie zauważył mnie pan, bo klientki się do pana pchają drzwiami i oknami, że tak powiem.
– Bez przesady, bez przesady …
– Niech pan nie narzeka, nie jest źle. Ja nawet zauważam na naszym bazarze pewną prawidłowość: im większa inflacja, tym większy ruch. Ludzi zatrzęsienie, głównie emeryci. I nikt nie narzeka. Można powiedzieć, że drożyzna jest tylko w telewizji.
– Oj, chyba aż tak dobrze nie jest!
– Mówię panu, chodzę po stoiskach, to wiem. Truskawki, czereśnie, morelki – kupcy nie nadążają samochodów rozładowywać.
– No bo wreszcie ktoś o ludzi zadbał.
– Fakt. Waloryzacje, trzynastki. Niedługo czternastka…
Co powiedziawszy pan Kazimierz rozejrzał się czujnym okiem dookoła, po czym pochylił się ku panu Eustachemu:
– A mimo to, powiem panu, że mi coraz częściej ciary po plecach chodzą. Co to będzie, jak to wszystko pierdyknie?!
– E, w telewizji mówią, że nie pierdyknie. Będzie dobrze, panie Kaziu, będzie dobrze.
– Zależy, którą pan ogląda.
– No jak pan chce się denerwować, to niech pan ogląda tę, co 24 godziny na dobę czarne wizje snuje. Trzeba oglądać telewizję wiarygodną, gdzie wszystko jest jasne – wiadomo, kto ma rację, gdzie jest źle i czyja to wina.
– Dobrze, że pan mi to mówi, panie Eustachy, muszę żonie podpowiedzieć. Ona, wyobraź pan sobie, na okrągło ogląda „Czterech pancernych” albo „Księdza Mateusza”. – Na pamięć już to znasz, mówię nie raz. – I co z tego, ona na to. Przynajmniej wiem, że skończy się dobrze… No i po rozmowie! Dzięki panu, panie Eustachy, podpowiem, że jest jeszcze jeden program, gdzie też wszystko jakby z góry wiadomo. Jak w „Czterech pancernych” – Janek zwycięży, Szarik przeżyje, a „Rudy” z zadartą lufą pod Bramę Brandenburską podjedzie. Wiadomo, że oni stoją tam, gdzie wtedy, a my tu, gdzie zawsze.
– Niech pan się panie Kaziu nie pogniewa, ale czasem myślę sobie, że i pan mógłby taki klarowny program pooglądać.
– Tylko, że ja w połowie każdego programu zasypiam. Dlatego w ogóle nie oglądam. Z szacunku dla tych pań i panów. Byłoby nieładnie – oni pracują, a ja ich olewam.
– Znaczy dobrze wychowany pan jest?
– Nie tylko to. Trochę i ze strachu. Gdzieś wyczytałem, że mózg człowieka ma kilkadziesiąt miliardów komórek. Pracuje bez przerwy dzień i noc. Od urodzenia aż do zakupu telewizora. I powiem panu, że to może być prawda. Nie tylko po swojej żonie to widzę.
Szaser