Najbardziej romantyczne powstanie, czyli fakty i mity
Przez lata czytania o Powstaniu Listopadowym nawet nie zauważyliśmy, jak mocno wgryzło się w naszą świadomość. Ktoś nie wierzy, że tak jest? A kto nie słyszał o reducie Ordona? Kto nie czytał wiersza Adama Mickiewicza o podtytule „opowiadanie adiutanta”? Wszyscy! A kto wie, że Ordon powstanie przeżył? Nieliczni.
W moc napisanych w słów w mickiewiczowskim wierszu wierzyły kolejne pokolenia. Mój ojciec Maciej Piekarski we wrześniu 1939 roku, jako 7-letni chłopczyk, nauczył się „Reduty Ordona” na pamięć. Dla niego był to wtedy wiersz nie o odległym powstaniu sprzed przeszło wówczas stu lat, ale o walce polskich żołnierzy w obronie Warszawy i to na pobliskim forcie czerniakowskim. Dopiero jego dziadek, a mój pradziadek Ludwik Piekarski, musiał to wszystko prostować.
Nie wszyscy jednak pewne mity „odkłamywali”. Do dziś wielu wierzy, że Julian Konstanty Ordon wysadził się w powietrze wraz z redutą. Dla nich Cmentarz Łyczakowski we Lwowie, na którym spoczywa zmarły śmiercią samobójczą dowódca z Powstania Listopadowego, to spory szok. Jak to? Nie wysadził się?
Kilka lat temu upadł kolejny powstańczy mit, ale i coś z mitów zostało potwierdzone. Oto reduta Ordona nie była tam, gdzie wcześniej sądzono, że była. Odkrycia archeologiczne przy ulicy Na Bateryjce sprawiły jednak, że fakty wręcz zmieszały się z mitami i pokazały, że coś z prawdy historycznej w wierszu mickiewiczowskim jednak było. Przede wszystkim okazało się, że naprawdę zarówno polscy, jak i rosyjscy żołnierze spoczywają w jednym grobie.
Mickiewicz pisał o tym tymi słowami:
Spojrzałem na redutę – wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;
Wszystko jako sen znikło. – Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży – rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili – i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.
Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza
Moskiewska, tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.
Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:
Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.
Odkryte splątane szkielety polskich i rosyjskich żołnierzy pokazały też straszną prawdę historyczną o tamtych czasach. W pierwszej połowie XIX wieku prawie nie było wojennych szpitali. Żołnierz po to miał bagnet na końcu karabinu, by skrócić rannemu koledze mękę konania. Rannych z pola walki znoszono, ale… rzecz dotyczyła dowódców. Szeregowcy ginęli od kul wroga, a zaledwie ranni – dobijani byli bagnetami frontowych przyjaciół. Reduta nr 54, czyli ziemny wał zwalony na skutek prawdopodobnie przypadkowego wybuchu amunicji, przechowała szkielety. Zwinięte w kłębek, wtopione w siebie, tkwiły w ziemi przez ponad 170 lat. Jeden z nich reduty bronił, drugi się do niej wdarł.
Rzadko kiedy we współczesnych rodzinach przechowywana jest pamięć o Powstaniu Styczniowym z 1863 roku, a co dopiero Listopadowym. Często nie wiemy, jak nazywała się z domu babcia czy prababcia, a co dopiero, co robili antenaci i to tyle pokoleń wstecz? Nie wiemy, ilu naszych przodków zginęło bezimiennie w okopach Powstania Listopadowego.
Zdarzają się jednak wyjątki. Oto odkrywamy coś. Wspomniany już przeze mnie Ojciec, jako dorosły człowiek dowiedział się, że na drugie imię ma Paweł po swoim prapradziadku dlatego, że ten był członkiem gwardii narodowej podczas Powstania Listopadowego. Wiedział, że imię po prapradziadku, ale co ten prapradziadek takiego zrobił?
Dokument wystawiony w Powstaniu Listopadowym na imię i nazwisko prapradziadka (zdjęcie na górze) dostał od jednej ze stryjecznych babek. Tak więc pojawił się poświadczony na piśmie historyczny fakt. Są jednak i mity. Narastają w ramach bliższej i dalszej rodziny. Dalekim krewnym ciotki mojego Ojca Stefanii z Ruszczykowskich Krosnowskiej był Jan Zygmunt Skrzynecki. Ciotki matka Zofia była z domu Skrzynecka. Jej Ojciec Antoni Skrzynecki – pisarz i dziennikarz – był synem Adama Skrzyneckiego, a co za tym – jak napisała sama ciotka w swoich wspomnieniach: bratankiem dalszego stopnia generała Jana Zygmunta Skrzyneckiego. Babka jego Marianna z Gorczyńskich Wojciechowa Skrzynecka z ojcem jego podówczas 14-stoletnim Adamem Skrzyneckim w okresie Powstania Listopadowego odwiedziła generała w obozie wojennym przywożąc dotacje na cele Powstania. Były w rodzinie listy generała do Wojciecha Skrzyneckiego pisane przez „stryj” z podziękowaniami. Natomiast Adam Skrzynecki zapytany przez generała czy w przyszłości chce zostać oficerem – nie śmiał mówić stryjecznemu bratu po imieniu, odpowiedział: – Ja się wolę uczyć panie generale.
W nas Powstanie Listopadowe nie budzi już takich emocji. W większości nie wiemy, gdzie wtedy byli nasi przodkowie. Nie zastanawiamy się też nad losem poległych w nim zwykłych żołnierzy. I tylko wzruszenie nas ogarnia np. podczas rekonstrukcji walk o Olszynkę Grochowską. Bitwa nie była rozstrzygnięta, bo zmusiła zarówno wojska polskie, jak i rosyjskie do wycofania się, ale uniemożliwiła wojskom rosyjskim zdobycie Warszawy. Poległo w niej ok. 6800 żołnierzy polskich i 9400 rosyjskich. Powstanie Listopadowe przypominają nam nazwy ulic na Grochowie i dworek Grochowski, który według legendy był kwaterą gen. Józefa Chłopickiego.
Po upadku Powstania Listopadowego cesarz Mikołaj I powiedział:
Nie wiem, czy będzie jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków.
A my jakby jemu na złość! Jesteśmy i obchodzimy kolejną, bo 186. rocznicę tamtych wydarzeń.
Małgorzata Karolina Piekarska
Powstanie Listopadowe 1830-1831 było powstaniem narodowym wymierzonym przeciw Rosji. Trwało od 29 XI 1830 do października 1831. Objęło swym zasięgiem Królestwo Polskie, Litwę, część Ukrainy i Białorusi. Sprowokowane zostało m.in. łamaniem konstytucji Królestwa z 1815 oraz represjami wobec tajnych związków i organizacji. Jego klęska spowodowała ograniczenie autonomii Królestwa Polskiego i nasilenie ucisku narodowego we wszystkich zaborach.