Niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu
– Sam pan się do siebie śmieje, panie Kaziu?… Pan Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z bazaru na Szembeka, był szczerze zdziwiony, widząc zbliżającego się pana Główkę.
Faktycznie, uśmiechnięty od ucha do ucha pan Kazimierz pobłyskiwał w słońcu garniturem swych całkiem nowych zębów…
– A, bo przed chwilą kupowałem u znajomego kiszone ogórki. I tak gadu, gadu – zeszło na zapowiedziane podwyżki. Słyszał pan: prąd, woda, OC… No i ten gość od ogórków – zły, jak osa, dowcip mi opowiedział:
– Wodociągi?
– Tak, słucham?
– Z kranu płynie woda.
– A co ma płynąć?
– Sądząc po rachunku, to burbon, w morde jeża!
Pan Eustachy także nie mógł powstrzymać uśmiechu.
– Tak to już u nas jest – jak człowiek nie ma innego wyjścia, to się chociaż pośmieje. Mówią, że dla żadnej władzy nic groźniejszego nie ma, jak to, że ludzie zaczynają się z niej śmiać. Podobno śmiech zabija każdą.
– Owszem, ale czasem to trwa i trwa… A ile można się śmiać?
– Jakoś to przetrzymamy, panie Kaziu. Na razie nie jest tak źle. Koleżka wrócił właśnie z wypadu w Bieszczady. Z wnuczkami pojechał na weekend, bo im obiecał. Opowiada, że mimo jesieni, turystów ciągle nie brakuje. Ludzie się bawią, zadowoleni. Podobno słynna kolejka bieszczadzka, to całkiem wesoły pociąg jest – woda ognista leje się strumieniami, lud rechocze. To samo w Solinie – parkingi pełne, na bazarze gęsto od ludzi, jak w Boże Ciało.
– To tam też bazar jest?
– Tak opowiadał – że przed samą tamą, u wrót – że tak powiem – Jeziora Solińskiego. No, taki z pamiątkami – baloniki na druciku, niedźwiedzie bieszczadzkie w korze rżnięte i ogólnie fiutki-kogutki. Ruch, gwar śmiech – gdzie tam komu w głowie polityka?! A na dodatek nasi jeszcze z Armenią wygrali.
– Ale, po jakich mękach.
– Wygrali, trzy punkty są! I to się liczy.
– Otóż, nie bardzo, powiem panu, panie Eustachy. Zdaje się, że draka z tym meczem jest, tylko telewizory o tym nie mówią, żeby obciachu nie było. A poza tym dziennikarze z piłkarzami zblatowani są. Na „ty” do siebie mówią i to przed kamerami… Ale coś tam śmierdzi.
– To może dlatego Lewandowski po meczu na takim nerwie był?
– Kto wie? W każdym razie prezes Boniek z trenerem Nawałką rozmowę mieli.
– Faktycznie, głupia sprawa. Jakby to była prawda… Bo ten narodowy balonik nadmuchany jest niemożebnie. Ludzie oszaleli, za półbogów mają tych naszych piłkarzy… Ale, o co tak detalicznie chodzi?
– Podobno pomiędzy meczem z Danią i z tą Armenią pochlali po pokojach. Nie wszyscy, ale kilku tak.
– Kto, kto?
– Tak wprost, to piszą o rezerwowym bramkarzu…
– Oj, tam! Rezerwowy, to może. I tak wie, że nie zagra.
– Tylko, że jemu się to „zdarza” nie pierwszy już raz i nie za pierwszego trenera. No i młodszych chłopaków wciąga.
– A co to oni dzieci, czy zawodowi sportowcy?
– Widać za mądrzy nie są. W każdym razie, ten, który tak nagminnie nie trafiał do bramki, to podobno z powodu kaca…
– Ja cię kręcę. I to mają być czarodzieje naszej narodowej wyobraźni?
– Spokojnie – nie ma co od razu zaczynać z takiej grubej rury. Piłka, to tylko piłka. Nawet pośród najbardziej klasowych piłkarzy trafi się od czasu do czasu ktoś niewłaściwy.
– Jak w tym dowcipie:
– Pani ma obrączkę na niewłaściwym palcu.
– Bo i trafiłam na niewłaściwego człowieka…
Szaser