Ostatki
To nie jest dobry czas na handlowanie. Covid wywrócił życie do góry nogami. Popielec już w oczy zagląda, ale ani na bazarze, ani na ulicznych straganach nie uświadczysz kolorowych baloników czy innych karnawałowych drobiazgów.
A jak nie ma karnawału, to od razu wszystko jakieś takie osowiałe jest. Bazar też. Niby ludzie kupują, ale tak jakoś zwyczajnie, bez tego charakterystycznego podniecenia. Nawet pączki kupuje się w tłusty czwartek z obowiązku raczej niż z radością.
– No wie pan, panie Kaziu – tradycja…
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany, słuchając pana Kazimierza Główki, emeryta, klienta tutejszego, ożywił się na chwilę.
– O to, to. Tradycja. Kiedyś ludzie paradowali po ulicach z całymi pudłami pączków. Zamawiały firmy dla pracowników, biura, ruch był jak diabli. Dziś jest zdecydowanie bardziej kameralnie, że tak powiem.
– Nie ma się co dziwić, panie Kaziu. Przecież to już dwa lata, jak żyjemy nie ze sobą, ale obok siebie. Jeden na drugiego patrzy, a w głowie jedno pytanie wierci: czy on jest zaszczepiony?
– Niestety wielu nie jest.
– I to jest kłopot, powiem panu. Ludzie na gruźlicę się szczepią, na odrę, na inne choroby, a na covid nie chcą i co pan im zrobisz?
– Na szczęście mówią, że przesilenie blisko.
– Parę razy już tak mówili. Może tym razem trafią?
– Oby, powiem panu, bo ile można?
– Trochę sami jesteśmy sobie winni.
– Jakby jeszcze ta drożyzna tak nie galopowała, to może byłoby łatwiej. Może ludzie częściej by się uśmiechali. A tak to nikt głowy do karnawału nie ma ani do niczego. Teraz każdy grosz się liczy, bo polski ład polskim ładem, ale tym bardziej to pewne, co w portfelu.
– Na dodatek na Ukrainie prochem pachnie.
– Mówią, że to lokalna rozpierducha…
– Wierzy pan w to. Przy dzisiejszej technice i w ogóle? Wystarczy jeden guzik źle przycisnąć i nieszczęście na cały świat. Nie będę udawał panie Eustachy, że się tym nie martwię. A nawet powiem panu wprost – boję się.
– Może tak źle nie będzie. Już tam, panie Kaziu, nasi działają w tym NATO, w Unii.
– A widzisz pan pośród nich jakiegoś wodza? Wodzusia choćby?
– Jeden pod Napoleona trochę podpada…
– To ja już wolę, żeby było jak zawsze: jak karnawał, to się bawimy, żeby było co wspominać. A propos wspominać. Wspominał kiedyś znany aktor, szaławiła i pijaczek Himilsbach: – Poznałem na balu panienkę. Z wyglądu przypominała nieco starego górala. Rano budzę się, patrzę. No i rzeczywiście!
Szaser