Partycypacyjna pustynia na Białołęce, Saskiej Kępie i w Wawrze
W bieżącym, papierowym wydaniu „Mieszkańca” (nr 22) żegnamy się z jednym z projektów procesu budżetu partycypacyjnego realizowanego w tym roku – promocją południowopraskich osiedli i lokalnych samorządów. Miejsce na naszych łamach „wygłosowały” sobie cztery osiedla: Gocław, Grochów Centrum, Kamionek i Saska Kępa.
Te samorządy, raz na kwartał, miały w tym roku możliwość zaprezentowania w „Mieszkańcu” swojego osiedla – mogły opisać problemy lub pochwalić się sukcesami. Dziękujemy za współpracę.
„Mieszkaniec” od początku uważnie śledzi proces budżetu partycypacyjnego m.st. Warszawy. Sama idea jest słuszna, zaś jej realizacji uczymy się wszyscy – mieszkańcy i urzędnicy. Jednak zmiana zasad w bieżącej edycji procesu może być tragiczna w skutkach.
Kwota obecnej edycji budżetu partycypacyjnego to 61 milionów złotych. Jednak istnieje poważne zagrożenie, że znaczna część tych środków może wcale nie zostać skonsumowana przez mieszkańców poprzez proces budżetu obywatelskiego. Wszystko za sprawą nowej zasady – wymogu uzyskania przez projekt 10% ważnych głosów (sygnalizowaliśmy to zagrożenie w październikowym „Mieszkańcu”).
– W tej edycji minimalna liczba głosów, jaką musi zdobyć projekt, aby mógł zostać rekomendowany do realizacji, to 10% głosów ważnych oddanych w danym obszarze – wyjaśnia Marek Jezierski, główny specjalista ze stołecznego Centrum Komunikacji Społecznej, które koordynuje proces budżetu partycypacyjnego. – Nie jest to wysoki próg – w poprzedniej edycji prawie wszystkie projekty zdobyły w głosowaniu większą liczbę głosów.
Dopytujemy, czy warszawska Rada ds. budżetu partycypacyjnego i urzędnicy rozpatrywali teoretyczną możliwość, że na danym obszarze 11 zwycięskich projektów zdobędzie po 9% głosów? Co wtedy? Według wyżej opisywanej zasady – żaden ze zwycięskich projektów nie będzie realizowany!
– Bardzo nisko oceniamy prawdopodobieństwo takiego zdarzenia. Jest zbyt dużo zmiennych, które na to wpływają – odpowiada nam Marek Jezierski. Jednak ta wypowiedź nas nie uspokoiła – kryterium jest jedno – próg 10%.
Wyrywkowo sprawdziliśmy kilka wyników poprzednich edycji budżetu partycypacyjnego. Na początek wzięliśmy ogólnodzielnicowe projekty na Pradze-Południe (do realizacji w 2016 r.). Okazało się, że na te projekty zagłosowało 25 485 osób. Czyli 10% wynosi 2 548 głosów. Z 10 zwycięskich projektów połowa nie uzyskała tego progu.
Jeszcze gorzej, w tej samej edycji, sytuacja miała się na oddzielnym obszarze Saskiej Kępy. Otóż tutaj, na 12 zwycięskich projektów dziesięcioprocentowy próg przekroczył tylko jeden! Z przeznaczonych na Saską Kępę środków w kwocie 629 000 zł grubo ponad połowa wraca do Dzielnicy…
A już zupełna „partycypacyjna pustynia” jawi się w dwóch kolejnych sprawdzonych przez nas obszarach – w Wawrze i na Białołęce.
Wawer – projekty ogólnodzielnicowe (do realizacji w 2017 r.), oddanych głosów – 20 510. Żaden ze zwycięskich projektów nie uzyskał 10% (najwięcej było 1190). Ponad 400 tys. zł wraca do Dzielnicy…
Białołęka – obszar nr 2 (Choszczówka, Dąbrówka Szlachecka, Białołęka Dworska, Henryków, Szamocin). Tu dokładnie sprawdzają się nasze czarne przewidywania (edycja realizowana obecnie) – wszystkie zwycięskie projekty uzyskują w miarę podobną liczbę głosów (od 332 do 593). Zwycięskich projektów jest 15. Tylko na te projekty mieszkańcy Białołęki oddali 7 390 głosów. Żaden z projektów nie może być zrealizowany i milion złotówek wraca do Dzielnicy…
Życie oraz dociekliwość i rzetelność dziennikarska udowadniają, że czarne scenariusze się sprawdzają. Pozostaje trzymać kciuki za to, aby aktywni mieszkańcy, którzy angażują się w proces budżetu partycypacyjnego, mieli w tej edycji po prostu szczęście. Lub żeby zmieniono zasadę, którą wprowadzono w tej edycji….
Adam Rosiński