Polityka i cuda
– Witam, panie Eustachy. Handluje pan jak widzę do ostatniej chwili?… Kazimierz Główka, emeryt, nie omieszkał na koniec zakupów na bazarze Szembeka zajrzeć do swojego kolegi, kupca bieliźnianego Eustachego Mordziaka, bo przecież bez pogawędki z nim zakupy nie byłyby ważne.
– Jak co roku. Święta są od czasu do czasu, a żyć trzeba na co dzień.
– Ale przynajmniej się nie nudzimy. Tyle się dzieje, że nie wiadomo na co oczy skierować.
– Fakt faktem. A krzyku przy tym ile?…
– No bo odspawywanie nie jest miłe. Człowiek się przyzwyczaił, umościł, a tu masz – stołek trzeba opuścić dla kogo innego.
– Jak to mówią: raz na wozie, raz pod wozem.
– Pan nie docenia przyzwyczajenia. Zwłaszcza przyzwyczajenia do dobrego. Opowiadał mi kiedyś kolega, który zaszedł bardzo wysoko. Bardzo. No, ale przyszedł dzień, kiedy trzeba było posadę opuścić. – Wstaję w domu rano, jak codziennie – opowiadał. Żona przygotowała śniadanie, zjedliśmy nieśpiesznie. Wyszedłem na zewnątrz, otworzyłem drzwi do samochodu, usiadłem z tyłu, jak zwykle…Wziąłem gazetę do ręki i czytam. Po chwili zorientowałem się, że stoimy w miejscu. – Jedziemy panie Tadziu, mówię do kierowcy, który woził mnie przez ostanie lata do pracy… Cisza… Dopiero wtedy zorientowałem się, że stoję w miejscu, że nie ma pana Tadzia… i że ja nie jestem już tym, kim jeszcze wczoraj byłem.
– To przykre musiało być…
– Podobno bardzo. Ale u niego trwało to krótko. To inteligentny człowiek był i nie robił histerii.
– Jak to kiedyś jeden gość mówił: państwem może rządzić nawet kucharka… Z całym szacunkiem dla kucharek okazało się po raz nie wiem już który, że niekoniecznie. Przecież ostatnie zawrotne kariery, które bulwersują tak wielu, to nie pierwsze takie kariery w naszej historii.
– I myśli pan, że to się zmieni? Są takie cuda, które filozofom się nie śniły. I to niezależnie od ustroju.
– Ale skoro o cudach mowa, to właśnie przed nami noc cudów, jak to mówią. Znaczy – nawet zwierzęta mówią.
– I dziś też niejeden wierzy, że te jego awanse to cud widomy. Chciałby, żeby trwał wiecznie.
– A propos wiecznie, panie Eustachy. Taki dowcip mi się przypomniał: Przychodzi do rabina młody, wyawansowany właśnie służbowo dżentelmen, owiany nimbem świeżej godności i mówi:
– Rabbi, chcę żyć wiecznie. Czy to możliwe?
– Ożeń się.
– I będę żył wiecznie?
– Nie, ale pragnienie minie…
Szaser
Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec