Poprawność
– Witam panie Eustachy!
Kazimierz Główka zamaszyście potrząsał na powitanie ręką pana Eustachego Mordziaka, bazarowego kupca od damskiej bielizny.
– Teraz, to dopiero widać, jak się na naszym „Szembeku” zmieniło. Wokół leje, a pan, choć stragan na powietrzu – suchutki. To był jednak świetny pomysł z tym dachem nad placem targowym.
– Dlatego coraz więcej ludzi tu się garnie.
– Takie nasze corso, za przeproszeniem. Ludzie popatrzą na stragany, coś nawet kupią, albo po prostu przysiądą na ławeczce i porozmawiają.
W tym momencie przestrzeń placu przeszyło głośne: – Władek! Tu jestem… Ktoś wołał kumpla z drugiej strony bazaru… Co usłyszawszy pan Kazimierz powiedział: – Zupełnie, jak w tym dowcipie: Przed porodówką stoi młody tata i drze się do ślubnej, wychylającej się przez okno:
– A urodziło się?
– Urodziło.
– Chłopiec czy dziewczynka?
– Chłopiec.
– Do kogo podobny?
– Nie znasz…
– A wracając do kupowania, powiedział pan Eustachy przełykając resztki śmiechu, to różnie z tym bywa – jak to pośród portfeli i portmonetek. Jedne są pełne, drugie w miarę, a w trzecich wiatr hula. Ale do pogadania rzeczywiście chętnych nie brakuje. Ta polityka tak ludzi ciągle podnieca.
– Czy ja wiem. Międlą i międlą ciągle to samo. I ciągle ci sami, chciałoby się powiedzieć.
– A mnie najbardziej, powiem panu, podniecają dziennikarze.
– Pewnie jeszcze dziennikarki, co nie?
– Nie o to chodzi, choć rzeczywiście – sztuki takie… A jakie oblatane. Panie Kaziu – weźmy dla przykładu te helikoptery, co to Polska Francji powiedziała, żeby się z nimi bujała.
– A kto tam panie Eustachy za tym trafi…
– Nieważne, nie o to chodzi. Tylko o to, że redaktorki klepią o tych helikopterach, jakby niczym innym w życiu się nie zajmowały. Znają się na budowie, znają walory techniczno-taktyczne, no jakby o jakichś bojowych szpilkach mówiły, a nie o bojowych maszynach, było nie było.
– Przygotowane są…
– Ale na drugi dzień reforma szkolna na tapetę wchodzi i one na szkolnictwie znają się, jakby nic innego nie robiły, tylko uczyły dzieci, pisały podręczniki, budowały szkoły, a w tak zwanym międzyczasie pracowały w samorządach. Nie mijają trzy dni, pani minister Zalewska z tą swoją reformą odchodzi na drugi plan i tym razem tłuczemy wydobycie węgla. Potem wybucha afera piłkarsko-hotelowa i okazuje się, że reprezentacja Polski też nie ma dla nich żadnych tajemnic, by po kolejnych dwóch dniach ustąpić kwestii koncentracji morskiej u południowych wybrzeży Morza Śródziemnego…
– O wiarygodności, znaczy się mówimy? No, cóż, ale one taką mają robotę. Jakby ktoś pana nie znał, to czy na pierwszy rzut oka pomyślałby, że pan w majtkach i biustonoszach robi? – Z całym szacunkiem panie Kaziu, ale jak facet mówi ze znajomością rzeczy o biustonoszach, za przeproszeniem, to jest jednak bardziej wiarygodny niż jak kobitka mówi o uzbrojeniu Caracali.
– Ale takie czasy, panie Eustachy. Wszyscy jesteśmy równi. Bez względu na płeć. Teraz inna poprawność obowiązuje i musimy się tego nauczyć.
– Poprawność poprawnością, a życie życiem. Wie pan, jaki jest teraz najmodniejszy dowcip w Ameryce.
– No, jaki?
– O wyborach, bo tam na dniach nowego lokatora Białego Domu będą wybierali. Otóż mówi się, że niezależnie od wyniku jedno jest pewne: po raz pierwszy w dziejach Ameryki, do mieszkania komunalnego wprowadzi się biała rodzina po czarnej.
Szaser