Posesjonaci starego Grochowa
Nie wiem, czy ktokolwiek zna nazwiska największych posesjonatów dawnej Pragi. Obawiam się, że ponieważ temat ten nie leżał dotychczas w sferze zainteresowań naszych rodzinnych historyków, trudno by było przytoczyć jakieś nazwiska.
Po powojennej nacjonalizacji, z mocy sławetnych dekretów, na rzecz skarbu państwa przeszły nieruchomości miejskie oraz własność ziemska, w tym dwory, zamki i pałace na wsi. Gros wymienionych obiektów na skutek tej „operacji” uległo rozszabrowaniu i w efekcie popadło w ruinę. Stąd wziął się brak zainteresowania owymi, jak ich dawniej nazywano posesjonatami, czyli właścicielami posesji owych zamków, pałaców i kamienic.
Po 1945 roku większość budowli w mieście i na wsi po prostu nie miało właściciela. Strach było się często przyznać, że się przed wojną coś posiadało. Takiego bowiem delikwenta ówczesna władza nazywała zwyczajnie krwiopijcą, który bogacił się cudzym kosztem.
Przez ponad pół wieku siedziby naszych ziemian oraz mieszczańskie kamienice, które przetrwały straszliwą wojnę, nagle – po nacjonalizacji stawały się bezpańskie. W założeniu mieli się o nie i ich wyposażenie troszczyć lokatorzy, często zupełnie przypadkowi, których zainteresowanie budynkiem i jego otoczeniem wygasało po wydarciu z niego wartościowych części wyposażenia i wystroju, czyli mebli i ozdób.
Po Warszawie długo kursowały liczne dowcipy o tych, co prawem kaduka, z przyzwoleniem władzy lokalnej (nakaz), zajmowali luksusowe apartamenty w willach i pałacach, kamienicach oraz zwyczajnych domach. Ich właściciele musieli je często opuścić z ręcznym bagażem, pozostawiając wszelakie dobra, w tym liczne, unikalne pamiątki rodzinne.
Ileż uczyniono krzywd, zła – wielu dawnych właścicieli nie potrafiło się przystosować, nie przeżyło tej grabieży i zniszczenia. Większość historycznych obiektów popadła w ruinę. W międzywojennej Polsce ponad 90 proc. budowli stanowiło własność osób prywatnych lub organizacji.
Dokładny przegląd kalendarzy warszawskich, a ściślej jednego tylko ich rozdziału, zatytułowanego: taryfa posesji (domów i placów) miasta Warszawy z przedmieściami daje nam odpowiedź na pytanie, do kogo należała dana nieruchomość przy określonej ulicy. Tam, obok numeru porządkowego, znaleźć można nawet numer hipoteczny.
Stąd mogę podać, za wspomnianym źródłem, przykładowo na rok 1904 – jakie to nieruchomości należały na Pradze Południe do Stefana hr. Łączyńskiego (1853-1920), żonatego z Marią ze Stroynowskich (1855-1920), którego grób dziedziczny znajduje się na cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy ul. Młynarskiej 54 w Warszawie. Wymieniony posiadał następujące nieruchomości na Kamionku, m.in. przy ul. Gocławsklej 12/14/18, ul. Głuchej 9, ul. Grochowskiej 40, 48, 52, 56, 58, ul. Kamionkowskiej 27 i ul. Rybnej 9, 11 i 13.
Był to wnuk Teodora Józefa Marcina Łączyńskiego (1786-1842), kapitana w kampanii włoskiej, brata legendarnej Marii Walewskiej, uczestnika walk Legionów, adiutanta marszałka Durowa, księcia Friulu, kawalera Legii Honorowej, w końcu pułkownika armii francuskiej, pochowanego w Kiernozi. Powiało wielką historią. Stefan Łączyński miał brata, który poślubił siostrę cioteczną mej prababki Bronisławę Reginę, której z kolei matka wywodziła się ze znanej warszawskiej rodziny Klawe’ów, założycieli istniejącej do chwili obecnej fabryki farmaceutyczne przy ul. Karolkowej – na warszawskiej Woli.
Wertowanie kalendarzy jest więc naprawdę ciekawe, zwłaszcza, jeśli to, co znajdujemy potrafimy powiązać z historią, dziedziną ciągle do końca niezbadaną.
Tadeusz Władysław Świątek