Promocja… czyli co tam Panie na Pradze
– Witam, witam! Jak zdrowie panie Kaziu?
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z bazaru na pl. Szembeka jak zwykle ucieszył się na widok pana Kazimierza Główki, stałego tu klienta.
– Co pan tak liczy zapamiętale?
– Bo widzi pan, panie Eustachy, wygląda mi na to, że za tyle samo wynoszę z bazaru coraz mniej.
– Że co, że drogo?
– Nie chce być inaczej. Jak bym nie liczył, to mam w plecy…
– Powiem panu, panie Kaziu, że faktycznie – co innego, jak człowiek słyszy o inflacji w telewizji, a co innego, jak zagląda do portfela i zaczyna liczyć. Z kim nie rozmawiam, to każdy narzeka. Ceny w hurtowniach głupieją. Ja to zresztą widzę i po swojej branży. Na przykład damskie majteczki – o takie, nigdy nie były tak drogie, jak teraz.
– Z całym szacunkiem, ale jednak bielizny codziennie nie kupujemy. A chleb i do chleba tak.
– Podobno wszystko przez ceny paliwa.
– Szwagier wczoraj tankował. Normalnie napełnienie baku kosztowało go 220, 230 złotych. A wczoraj zapłacił 270!
– No to widzi pan – ten co jeździ dostawczakiem też ma ból głowy. Płaci i płacze, ale jak otrze łzy, to swoje straty lokuje w cenach na straganie, taka prawda. Znakiem tego płacą ci, którzy są na końcu, czyli klienci.
– Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że ceny warzyw i owoców mimo wszystko nie oszalały. Kartofle po 2–3 złote, jabłka ligole – 3,50, pomidory malinowe – od 7,5 do 8 z groszami. Te ceny trzymają się od kilku tygodni.
– Tylko, że z jabłka kotleta pan nie zrobisz. Człowiek potrzebuje jednak kawałek mięsa zjeść, a ceny mięsa podskoczyły chyba najwięcej.
– Nie wiem, czy pan zauważył, ale jakby mniej różnych promocji było. Na bazarze słyszy się właściwie tylko panią, która reklamuje pracownię bieliźniarską. Specjalność biustonosze. Przeszywają, zmniejszają, powiększają – co pan chce.
– Mnie to drażni. Dla mnie najlepiej jest jak klientki nie sztukują starej bielizny, nie cerują, nie przerabiają, tylko kupują nową. Tak do tej pory było. Po co reperować, jak opłacało się kupić nowe i modniejsze.
– A propos promocji to taki dowcip mi się przypomniał: Przyszedł do restauracji gość z córką.
– Witam pana – kelner ukłonił się galantnie. – Informuję, że dziś jest u nas promocja, dzieci jedzą za darmo.
– Świetnie trafiliśmy! W takim razie poproszę dla mnie lody, a dla córki stek z frytkami i duże piwo.
Szaser