Refleksje przy prasowaniu…
„Obejrzałam kilka reklam i uznałam, że to wiarygodna firma” – mówi (w reklamie jakichś ubezpieczeń) miła pani. Co za bzdura!
Tak teraz robią ludziom wodę z mózgu: na podstawie oglądania reklam, czyli fikcyjnych filmików, decydujcie, czy firma jest wiarygodna czy nie. To chyba jeszcze bardziej szkodliwe niż słynne „rady Goździkowej”, na wszystko, nie tylko na ból głowy.
Myślę, że mało kto bardziej niż owa „Goździkowa”, przyczynił się do wzrostu sprzedaży suplementów diety, których Polacy kupują mnóstwo. Mimo że ich skuteczność jest wielce dyskusyjna, wydajemy na nie potężne pieniądze. Ale wiadomo, że wśród Polaków najwięcej mamy lekarzy, że uwielbiamy się leczyć i leczyć innych. Jak to robić? Przecież każdy z nas jest przekonany, że wie o wiele więcej niż dyplomowani lekarze po sześciu latach studiów. Nawet, jeśli nie mamy matury.
W ten nurt wpisują się także inne osoby, na przykład pani, która mówiąc o konkursie na sprzyjający relaksowi, zadbany balkon, szydzi z ozdabiania go… ziemniakiem. O, ignorancjo! W XVI wieku ziemniak przywędrował do Europy, jako roślina ozdobna, ceniona ze względu na kwiaty. Ozdabiali się nim ponoć papieże, a do możnych Europy rozsyłał je papież Pius V. Na balkonie wyglądają przepięknie!
Balkony naprawdę urocze mogą spełniać – w przyjemny sposób – także rolę edukacyjną. Ukochane przez dzieci – te z miasta – które tu mogą samodzielnie pielęgnować i patrzeć, jak rośnie rzodkiewka, marchewka, słodki groszek czy fasolka albo mini pomidorki; dostrzegać, czym się one różnią od ich kuzyna, ziemniaka. Wkładanie ich do jednego worka z powojennymi balkonami, gdzie nierzadko hodowano prosiaki, kozy czy gołębie, to ignorancja.
Albo niektórzy właściciele samochodów. Przychodzi taki do warsztatu i pyta, ile będzie kosztowało zlikwidowanie stukania, bo stuka coraz głośniej. Mechanik sprawdza i wycenia na 400 zł. Właściciel oburza się, bo „w Grójcu zrobią to za dwieście!”. Mechanik życzy mu powodzenia. Właściciel nie jedzie do Grójca, tylko do znajomego – złotej rączki, który dokonuje „naprawy” na swoim podwórku, za stówę. Po tygodniu holują samochód właściciela do tegoż warsztatu, gdzie mechanik odkrywa, że amatorska „naprawa” polegała na sprytnym, lecz nietrwałym zastosowaniu kombinacji „tektury i drutu”.
Co łączy te trzy przypadki? Zbyt często jesteśmy przekonani, że „wiemy lepiej”. Hermetycznie zamknięci na informacje i rzetelną wiedzę. Na tym właśnie bazowali twórcy tej bezrefleksyjnej reklamy…