“Ściąga taśmę, zaczepia o rowerek i wchodzi na plac zabaw”…
Wydawałoby się, że odkąd oficjalnie zamknięto place zabaw to rodzice zrozumieli, że dzieci nie powinny z nich korzystać, a zabezpieczenia taśmą oznaczają jedno: plac zabaw jest wyłączony z użytkowania. Okazuje się, że nie jest to takie oczywiste…
Od mieszkanki Białołęki otrzymaliśmy kilka zdjęć i opis sytuacji, która ma miejsce od „dobrych kilku dni, niemal codziennie” na jej osiedlu:
“Od kilku dni, niemal codziennie, ta pani ze swoją pociechą, przyjeżdża pod nasz blok na rowerkach i jak gdyby nigdy nic odczepia taśmę, którą jest zagrodzony plac zabaw (zaczepia ją o rowerek) i wchodzi na teren placu. Malec bawi się rozkosznie, mamusia jest zadowolona, po czym odjeżdżają. Dlaczego o tym piszę? Bo krew mnie zalewa! Sama trzymam swoje dziecko w domu fundując mu jedynie „spacerki” po balkonie, a paniusia jak gdyby nigdy nic przyjeżdża nie wiadomo skąd i robi tu cyrk!
Po pierwsze: po coś te place zabaw są zamknięte! Chodzi o nasze bezpieczeństwo i naszych dzieci pora żeby takie mamunie to pojęły! Po drugie: jak ma za nic zagrożenie, to niech siedzi u siebie a nie pod naszym blokiem! Uprzedzając ataki – tak, dzwoniliśmy na straż miejską. Domyślam się, że efektu nie ma, bo albo nie mogli akurat przyjechać, albo zwyczajnie jak przyjechali to mądrej rodzicielki z jej potomstwem już nie było. Nie siedzę w oknie cały dzień. Może jak mamusia zobaczy u Was te zdjęcia to się puknie w czoło i pójdzie po rozum do głowy, bo naprawdę brak mi słów.”