Inteligent
– Smętnie jakoś…
Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z bazaru na pl. Szembeka w wyraźnie markotnym nastroju witał się ze swoim kolegą, emerytem, Kazimierzem Główką, który skończywszy zakupy jak zwykle wpadał na pogawędkę.
– E, nie. Może pogoda tak na pana wpływa?
– Jak się człowiek nasłucha, co się dzieje wokoło, to powiem panu – cieszyć się nie ma z czego. Co o tym wszystkim myśleć, jak busolę odnaleźć?
– Dowcip mi pan przypomniał swoim nastrojem:
Żona do męża z przedpokoju: – Wychodzę do sklepu, potrzebujesz czegoś?
– Potrzebuję odkryć sens i znaczenie mojego życia, potrzebuję odkryć jego duchową stronę…
– A konkretnie – wódka, czy piwo?
– No, żebyś pan wiedział. Nic tylko się napić.
– Ale konkretnie, co tak pana zbulwersowało?
– Wszystko do kupy. Zebrało mi się.
– To jest na to proste lekarstwo – niczego nie słuchać i niczego nie oglądać. Moja córka ma znajomego w Stanach. Tam jest teraz tak, że jak się słucha jednej stacji telewizyjnej, to u nich Trump jest gigantem intelektu, artystą biznesu, wirtuozem polityki, zwłaszcza międzynarodowej. A jak się słucha drugiej stacji, to ten sam prezydent jest cham, prostak, nieuk i chodzące nieszczęście, jak bomba z zapalonym lontem, która lada chwila rozsadzi świat.
– No i co ten znajomy córki robi?
– Nic. Wyłącza telewizor i idzie grać w tenisa.
– Ja tak nie potrafię.
– Nie gra pan w tenisa?
– Nie gram, ale i tak nie potrafiłbym aż tak się odizolować. Poszedłem wczoraj na chwilę do naszej kawiarni na szybką kawę. Obok siedział gość. Na oko normalny. Ale patrzę, a on bez laptopa, bez telefonu… Po prostu siedział, pił kawę i się gapił wkoło. Jak psychopata jakiś. Normalny człowiek jednak ciągle z kimś gada, jak to między ludźmi…
– Oj tam, ludzie. Na bazarze, to o wczasach rozmawiają, o szkole, która za pasem, o tym, że drogo się robi, ale mimo to ogólnie da się żyć i, że nie ma co narzekać. Wiem panie Eustachy, bo chodzę między straganami, to słyszę.
– Z kolei z moich doświadczeń, panie Kaziu wynika, że jednak różnie jest. Owszem, pan ma rację, ale nie samym chlebem człowiek żyje, jak to mówią.
– To prawda, jednak mimo wszystko uważam, że pański minorowy nastrój jest trochę przesadzony. Ludziom się poprawiło i to bardzo. Dzwoniła znajoma z Mielna, że dopiero wczoraj dało się normalnie do Koszalina dojechać – bez korków, bez czekania. Od czerwca było to niemożliwe – takie tłumy były. A te kolejki do Morskiego Oka widział pan w telewizji? Co to znaczy, panie Eustachy? To znaczy, że ludzie wreszcie mają trochę pieniędzy i mogą ruszyć się z domu. Jak człowiek bez kasy, to degraduje się niestety.
– Jak to się degraduje?
– No bo tylko na michę zarabia. Samochodu nie kupi, książki nie kupi, do kina nie pójdzie, bo musi oszczędzać, żeby żyć. Ale jeśli takie tłumy wędrują po górach i nad morzem, to znaczy, że ludzi stać. I nic ich nie obchodzi, że jakiś minister, coś wbrew prawu przekręcił. „Każdy orze, jak może” – tak panu odpowiedzą, jak pan zapyta.
– No, nie wiem. Nie jestem pewien, panie Kaziu, czy wszystko można do kasy sprowadzić.
– O, ja widzę panie Eustachy, że pan na kupca wykierował się przypadkiem jakimś. Pan lubi dzielić włos na czworo, pan ma naturę inteligenta. To pan słyszał:
– Tato, kto to jest inteligent?
– Inteligent synku, to jest taki pan, który czyta książki, chociaż w domu ma i radio, i telewizor, i komputer nawet.
Szaser