Kule u nogi
– Coś pan taki rozchichrany, panie Eustachy…
Eustachemu aż łzy ciekły po policzkach. O opanowaniu śmiechu nawet mowy nie było. Dopiero po dłuższej chwili kupiec bieliźniany z pl. Szembeka mógł przywitać się ze swoim kolegą, Kazimierzem Główką, z zawodu emerytem, z zamiłowania stałym klientem bazaru…
– Kumpel przed chwilą dowcip mi opowiedział. Żydowski. Bardzo lubię żydowskie dowcipy, a pan?
– I owszem. A co to za dowcip? Może znam?
Maurycy Szmulewicz poszedł do lekarza. Lekarz po badaniu stwierdza:
– Mam złą wiadomość, ma pan tylko 3 miesiące życia.
Szmulewicz siedzi przez chwilę w osłupieniu, w końcu mówi:
– A wie pan, panie doktorze, ja też mam kiepską wiadomość dla pana. Nie stać mnie, żeby w najbliższym czasie zapłacić panu za tę wizytę.
– Dobrze – odpowiada doktor – w takim razie dam panu rok życia…
– No, z lekarzami tak bywa, panie Eustachy. Choć bywa jeszcze śmieszniej. Czytałeś pan o tym naszym, tutejszym dyrektorze Wojskowego Instytutu Medycznego?
– Znaczy się szpitala na Szaserów?
– Otóż to.
– I co piszą?
– Piszą i zdjęcie pokazują. Osobiście, proszę pana, Panu Prezesowi kule do chodzenia do domu zawiózł!
– To Pan Prezes kuleje?
– Nie wiem. Nic nie mówią, bąkają tylko. W każdym razie, coś musi być na rzeczy, skoro dyrektor największej wojskowej placówki medycznej w Polsce osobiście kule do domu mu dostarczył. Niczym kurier z Pocztex-u.
– Fakt… Przecież on generałem jest. Ten dyrektor.
– Owszem. A jak?!
– Do tej pory ordynansów raczej w stopniu szeregowca zatrudniali. Patrz pan, panie Kaziu – mówią, że zmienia się nam wojsko…
– Wojsko się zmienia, lecz nawyki zostają…
– Ale to może zapowiedź jakiejś nowej inicjatywy jest?
– Jakiej znowu inicjatywy?
– Bo przecież w tym Sejmie, na podłodze matki z niepełnosprawnymi, dorosłymi dzieciakami już trzeci tydzień idzie, jak strajkują. To może pan generał chciał w ten sposób pokazać, że można pacjenta, człowieka nawet, po ludzku traktować. Może Pan Prezes aluzję pojmie, weźmie ministrów do galopu i załatwić sprawę każe? Kto wie? W końcu taki generał, to strateg jest jakby z definicji, co nie?
– Pan to jednak idealista jesteś, panie Eustachy. Oczywiście, że Pan Prezes serce ma ze złota szczerego. I on, jako on, nieba by tym matkom i ich dzieciom przychylił. Zwłaszcza teraz, jak sam, za przeproszeniem, niepełnosprawny jest. Pielucho-majtek nie potrzebuje, ale wydatki ma i owszem. Podobnież już premiera obsobaczył, a ten ręce rozkłada, bo kasy brakuje.
– Tylko, co taki premier dziś może, panie Kaziu? Wolny rynek mamy.
– A jednak nową dopłatę do każdego litra benzyny wykombinował. Już są efekty. Zięć płacił niedawno 4.20–4.30 za litr oleju napędowego, a teraz płaci już ponad 4,90. Gdzieniegdzie zresztą ponad piątkę kosztuje. I zadowolony jest! Na dobry cel idzie, mówi.
– A, to dlatego pan premier zapowiedział, że na rzecz niepełnosprawnych podatek nowy nałoży – dla najbogatszych. Żeby i bogacze poczuli się potrzebni.
– I oni też się cieszą, powiem panu. Wreszcie będą służyli dobrej sprawie. Na własnym portfelu przekonają się, jak głęboka treść kryje się w zwykłym, prostym słowie „solidarność”. I zdrowsi od razu będą. Bo jak człowiek jest tak obrzydliwie bogaty i nie ma jakiegoś społecznie niezbędnego celu, to czuje się fatalnie. Jakby chorował.
– A propos – to pan słyszał?
Żona skarży się do męża:
– Ty już nawet nie pytasz, jak się czuję.
– A jak się czujesz?
– Nawet nie pytaj – odpowiada przez łzy.
Szaser