Smutny optymizm
– Jak to mówią: święta, święta i po świętach…
– Tak mówią, panie Eustachy, tyle że w tym roku to święta były jakieś takie, jak nie przymierzając, sztuczna choinka. Niby święta, a świętami nie pachniały. U nas na przykład każdy czekał, żeby skończyły się jak najszybciej… Rodziny nie mogły się odwiedzać, o przytuleniu kogoś mowy być nie mogło, bo nawet domownicy przy stole zakodowane w głowach mieli, żeby się nie dotykać…
Pan Kazimierz Główka, stały bywalec na bazarze na pl. Szembeka i kupiec tutejszy, Eustachy Mordziak spotkali się w nowym roku pierwszy raz. Nic więc dziwnego, że wymieniali uwagi na temat niedawnej przeszłości. Jednak życie wokół toczyło się w takim tempie, że nawet tegoroczna, niezbyt udana choinka nie za bardzo ich zajęła. Za to inne sprawy i owszem.
– Słyszałeś pan, jak górale sobie z tym całym zakazem działalności radzą?
– Z hotelami, co im zamknęli?
– Nie tylko – z wyciągami i w ogóle. Najbardziej mi zaimponował pomysł zamiany pokoi hotelowych na „przechowalnie nart”. Pokoi wynajmować nie wolno, ale o „przechowalniach” nigdzie nie napisali.
– No i z tymi samochodami, co to są jak domy na kółkach, też nieźle wymyślone. Wynajmują miejsce parkingowe, śpią w środku, czyli u siebie, nie w żadnym hotelu. Żarcie z knajpy kupują „na wynos” i gra muzyka.
– Niestety nie każdy tak może i miejscowości turystyczne, które z przyjezdnych żyją, ledwo już dychają. Ludzie tracą majątki. Sezonu nikt już nie zwróci.
– Jakąś pomoc jednak dostają…
– Niby tak, ale sam pan wiesz, jak to jest. Nigdy nie dadzą tyle, ile człowiek normalnie by zarobił, bez łachy.
– Fakt. Powiem panu, że jak tak czytam, co tam się dzieje, to w górach pachnie buntem.
– E, nie, chyba nie. Ale powiem panu, panie Eustachy i to, że ludzie sami sobie są trochę winni. Coraz więcej jest takich, którym na tego koronawirusa ktoś bliski umarł. Coraz częściej odchodzi ktoś, kogo znamy z nazwiska – aktor, lekarz, polityk. Zgonów w zeszłym roku było najwięcej od drugiej wojny, a mimo to jakoś nas to nie rusza. W górach tłumy, choć niby wyjeżdżać nie ma po co. Ludziska często bez maseczek chodzą albo zakrywają nimi tylko brodę i szyję – jakby nikt nikomu nie wierzył, że sytuacja naprawdę jest poważna. COVID? Jaki COVID?! Propaganda…
– Święte słowa, panie Eustachy, ale może ku lepszemu wreszcie idzie. Szczepienia ruszyły.
– Pan mnie chce rozśmieszyć? 1200 osób w weekend?
– Ale razem już ponad 200 tys. i się rozkręca. Będzie dobrze, panie Kaziu, będzie dobrze.
Szaser