Szczęście w nieszczęściu
– Jak pan daje radę, panie Kazimierzu?
Eustachy Mordziak, kupiec z bazaru na pl. Szembeka wcale nie udawał zatroskanego. Szczerze martwiło go wszystko, co wokół się dzieje. Jego kolega, Kazimierz Główka, który na bazarze zaopatrywał swoją rodzinę, był przecież emerytem, a to nie jest najzamożniejsza grupa obywateli. Tymczasem bazarowe ceny są lustrem, w którym przegląda się rzeczywistość.
– Jeszcze jakoś daję radę, panie Eustachy drogi. Ale już na przykład do samochodu w tym tygodniu jeszcze nie wsiadłem. Nawet na zakupy przyczłapałem na piechotę. Myślę sobie – daleko nie mam, do tramwaju dojdę i tak samo tramwajem wrócę. Za bilety już nie płacę, więc tanio mi wyjdzie.
– Faktycznie, benzyna chyba najszybciej drożeje. Diesel już prawie siedem złotych kosztuje. A mówią, że co najmniej do dziewięciu dojdzie.
– Czego to nie mówią? Czas nerwowy jest, jedni popadają w czarnowidztwo, drudzy przeciwnie, nie chcą patrzeć na świat trzeźwymi oczami.
– A propos trzeźwości, to powiedzonko takie usłyszałem: – Jeśli po sześćdziesiątce nie jesteś zadowolony z życia, nalej sobie drugiego kielicha …
– No bo takim zwykłym zjadaczom chleba jak my, panie Eustachy, trudno jest nieraz oddzielić ziarno od plew. Strach jest rzeczą ludzką, a tu jak nie z lewa, to z prawa atakują człowieka jakimiś niestworzonymi wiadomościami.
– Bo, powiem panu, że najważniejsza jest wiarygodność. A to jest towar deficytowy, niestety. Weź pan tego Żełeńskiego z Ukrainy. Niby komik, zabawowicz, ale jak przyszło na poważnie co do czego, to pierwszy z dzielnych. Cała Ukraina w niego wpatrzona jak w obrazek. Putin zaś – choć jego od lat malowali jako światowego męża stanu, okazał się zwykłym bandziorem, najeźdźcą, mordercą cywilów, kobiet i dzieci.
– Bo to władza tak człowieka zmienia, a władza nieograniczona zwłaszcza.
– My tu narzekamy, zamartwiamy się, a tymczasem na bazarze jakoś nie czuć atmosfery przygnębienia. Ruch w każdym razie jest.
– A i szczęście się czasami do człowieka uśmiecha. Dajmy na to do mnie uśmiechnęło się dziś w nocy…
– Pani Krysia? Gratuluję panie Eustachy! – Nie, nie to. Alarm samochodu mnie w nocy obudził. Wybiegłem w pidżamie, okazało się, że jakiś gość stuknął w zaparkowane auto. Jak mnie zobaczył, bez słowa dał mi 500 złotych.
– Co pan pijany, zapytałem go? Dał mi jeszcze 1000.
– Wystarczyło na naprawę?
– Nie wiem, to nie był mój samochód…
Szaser