Na deptaku w Ciechocinku

– Ho, ho, ho – dawno niewidziany gość! Witam panie Kazimierzu. Gdzie pan był, jak pana nie było?… – Eustachy Mordziak, kupiec z pl. Szembeka, szczerze ucieszył się na widok swego kolegi, Kazimierza Główki, emeryta, zaopatrującego się tradycyjnie na bazarze.

Krysia i polityka

Kazimierz Główka, emeryt zaopatrujący się na pl. Szembeka, przywitał się z panem Eustachym Mordziakiem, kupcem bieliźnianym na tutejszym bazarze. Pan Kazimierz ubrany był w płócienne spodnie, sandały na bose nogi i przewiewną koszulę. Pan Eustachy natomiast paradował w spodniach typu rybaczki, które od kolan odsłaniały jego niemiłosiernie krzywe nogi. Koszuli zaś w ogóle nie miał, co nawet niektórym paniom się podobało.

Nic śmiesznego

– Melodramat jak melodramat, najczęściej komedia raczej. Nie dalej jak wczoraj taką parę obserwowałem – on sześćdziecha ze wskazaniem na siedemdziesiątkę, ona też coś koło tego. Ona tyłkiem kręci jak młódka jaka, a on udaje, że siata z kartoflami wcale nie wrzyna mu się w dłoń, i że może z nią iść na koniec świata. Na jego szczęście szli tylko na kawę. Ona usiadła, ale jakby owsiki miała. Kręciła się na wszystkie strony – a to tak, a to siak.

Kacowisko

– Dziennikarze byli, są i będą tacy sami. Dobrze wiedzą, z której strony chleb masłem jest posmarowany…

Pjongczang

– Mówią, że jeśli chodzi o igrzyska, to sam udział się liczy. Ale powiem panu – bez medali liczy się znacznie mniej. A za to kosztuje niesamowicie. Jako kupiec liczyć umiem. Przecież każdy z tych naszych sportowców postrojony w piękne dresy, kurtki, czapki – wygląda wprost ślicznie. Sprzęt najwyższej klasy światowej… A jak przychodzi, co do czego, jak trzeba pokazać, co się umie, na co nas stać, to 30-te miejsce, 40-te, 50-te.

Żaba

– Bo z polityką jest trochę tak, jak z feminizmem – oprócz spraw ważnych i poważnych, pełno tam dziwactw, uprzedzeń, ogólnie mówiąc – idiotyzmów, które mało mają wspólnego z realnym życiem, za to dużo z pokręconymi emocjonalnie wyznawcami. Czy kiedykolwiek wpadłby pan na to, że Polska znajdzie się w stanie wojny dyplomatycznej z USA w sprawie Izraela?

Różnice ustrojowe

Dzień był jak wszystkie ostatnio – chmury chodziły po dachach, słońca ani śladu, niby nie zimno, ale wiatr sprawiał, że ziąb przeszywał człowieka do kości. W tej sytuacji, Eustachy Mordziak, kupiec z najlepiej zaopatrzonym w damskie desu straganem na „Szembeku”, wystawił na front ciepłą bieliznę bawełnianą, osobliwie majtki i nocne koszule. Sam ubrany grubo, otulony ciepłą kurtką na kożuszku, w wełnianej czapce nasuniętej na czoło, tęsknie wypatrywał klientek.

Sezon na kaca

Po świąteczno-sylwestrowej gorączce bazar był senny. Nawet w kawiarni było pustawo. Za to w aptece, co chwilę drzwi się otwierały. Powodzenie miały zwłaszcza środki łagodzące ból głowy. Na szczęście w tej dziedzinie cywilizacja nie czekała w miejscu, tylko wyszła naprzeciw potrzebom ludzkości.

Bazar disco polo

– „Ona miała wszystko po piątaku…”. – Niosło się od krańca bazaru do krańca, od Komorskiej do Zamienieckiej

„Komuna” wiecznie żywa

– Witam panie Eustachy. Jakbym nie przyszedł do pana w środku tygodnia, to w taką, dajmy na to, sobotę albo piątek, byśmy nie pogadali… – Mówiąc to, pan Kazimierz Główka uścisnął rękę Eustachego Mordziaka kupca z pl. Szembeka.

1 13 14 15 16 17 20
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl