Tereska waleczne serce

Teresa Bugajska-Nyc – kobieta legenda, o której napisanie kilku zdań nie jest łatwym zadaniem, bo kilka tomów książki nie wyczerpałoby tematu. Nie wystarczyłoby w nich miejsca na opowieść o jej pełnym wzruszeń i emocji życiu, ale też potwornie trudnych czasach, chwilach zwątpienia i walce z samą sobą.

Kocha Pragę i żyjących tu ludzi, którzy są wrażliwi na krzywdę innych. Od zawsze pomaga potrzebującym, bo skoro los nie był dla nich łaskawy, to ktoś musi uzupełnić te „niedociągnięcia” i sprawić, by na świecie było choć trochę bardziej sprawiedliwie i lepiej.

Tereska (Teresa nijak nie pasuje do energicznej, przepełnionej radością mieszkanki Gocławia, więc pozwalamy sobie na zdrobnienie imienia naszej bohaterki) ma „dzieści” lat. Nie precyzujemy wieku, bo przecież kobiet o wiek się nie pyta, a poza tym nieważny jest pesel, a na ile się czujemy. Każdy, kto choć chwilę przebywa w towarzystwie Tereski, na wieść o tym, że działa aktywnie w klubie seniora traktuje to niemal jak żart. Energiczna, roześmiana, zadbana w szczegółach, z głową pełną pomysłów, świetnie posługująca się mediami społecznościowymi na smartfonie. Czy tak wygląda seniorka?

Podbiła serca mieszkańców Pragi około 20 lat temu, kiedy tu zamieszkała, chociaż Warszawa poznała ją dużo wcześniej i pokochała miłością wzajemną dawno temu.

Teresa Bugajska-Nyc w latach 90. ubiegłego wieku mieszkała w Ciechanowie i pracowała jako tłumacz przysięgły. Znana była z doskonałych przekładów, wolnych tłumaczeń, a nie „sztywnych” słowo do słowa i niekonwencjonalnym, jak na tamten czas, metodom. Dzięki temu trafili do niej głusi. Weszła w „ten świat”. Niewiele później została przewodniczącą NSZZ Solidarność dla osób niepełnosprawnych. Coraz bardziej angażowała się w pomoc. Dzięki Fundacji Kuronia nauczyła się języka migowego, dlatego mogła bez problemu porozumiewać się z głuchoniemymi i rozumiała coraz lepiej ich potrzeby i problemy. Jednocześnie narastał w niej wewnętrzny bunt, bo nie było możliwości konkretnej pomocy osobom niepełnosprawnym. W końcu wpadła na „szalony” pomysł.

Zadzwoniłam do ówczesnej wiceminister zdrowia Krystyny Sienkiewicz i powiedziałam, że przyjadę do niej na imieniny. Tak też zrobiłam i to był najlepszy pomysł. Sienkiewicz zaprosiła mnie później do Komisji Sejmowej, doradzałam przy procedowaniu ustawy o zatrudnieniu i rehabilitacji osób niepełnosprawnych – wspomina Tereska.

Niestety, w międzyczasie została sama z czwórką dzieci. Po chwili załamania postanowiła, że da radę, nie podda się.

Założyła Społeczne Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych, bo w ten sposób łatwiej było starać się o jakiekolwiek wsparcie od instytucji. Powołała Poradnię Rehabilitacyjną dla Dzieci i Młodzieży, w której pełniła funkcję kierownika. Przez 10 lat jeździła z Ciechanowa do Warszawy i z powrotem. W ciągłym biegu, aby nie zaniedbać niczego – ani pracy, ani dzieci. W końcu nadszedł czas, kiedy organizm powiedział: stop! Tereska doznała udaru niedokrwiennego. Rok na wózku inwalidzkim zmusił ją do wyhamowania. Kiedy doszła do siebie, postanowiła rozsądniej podejść do pracy i przyjechała na stałe do Warszawy. Tutaj szybko poznali ją seniorzy na Pradze Południe i cały zarząd dzielnicy. Od 2008 roku działała w Polskim Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów na Pradze Południe, a od 2012 r. do 2020 była jego przewodniczącą. Założyła klub seniora przy OPS, zorganizowała wiele wycieczek, imprez plenerowych, spotkań okolicznościowych. Jak podkreślają wszyscy, którzy ją znają, jest bardzo konsekwentna w tym, co robi – rozpoczęty temat zawsze doprowadza do szczęśliwego finału.

Co jej się podoba na Pradze? Wszystko! A najbardziej naprawiona winda na Ostrobramskiej! Czego tu brakuje?

Autobusu, który jechałby od strony Politechniki w lewo do Urzędu Dzielnicy. To nam seniorom znacznie ułatwiłoby życie – mówi Teresa Bugajska-Nyc i podkreśla, że w tej dzielnicy więcej zmian nie potrzeba. – To wymarzone miejsce na ziemi. 


Tomasz Kucharski, burmistrz Dzielnicy Praga-Południe:

Panią Teresę Bugajską-Nyc nazywam w myślach „Teresą Waleczną”, bo jak nikt inny rozumiała potrzeby swojego środowiska i jak mało kto potrafiła zadbać o interesy południowopraskich emerytów i rencistów. To wspaniała, nieustępliwa, zdeterminowana i konsekwentna w działaniu kobieta. Potrafiła być przebojowa, a przy tym serdeczna i zawsze pełna energii, którą umiała zarazić innych. Świetna organizatorka i nieustępliwa szefowa. Znamy się od wielu lat i wciąż pamiętam, jak zaskakiwała zarząd dzielnicy kolejnymi nowymi pomysłami, a następnie umiała doprowadzić do ich realizacji.

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content