(U)lotny posterunek

Mieszkańcy Zielonej Białołęki od lat proszą o łatwiejszy dostęp do policji. Teraz, aby załatwić formalności czy zgłosić problem, muszą pokonywać odległą trasę do komisariatu przy ul. Myśliborskiej. Dużo bliżej mają na sąsiedni Targówek.

Po długim czasie starań, zarówno ze strony mieszkańców, jak i radnych, ogłoszono sukces – mobilny posterunek, pojawiający się cyklicznie na terenie wschodniej części dzielnicy. Co to takiego?

To samochód, który jest skonstruowany na bazie samochodu ciężarowego. W nim małe biuro i miejsce do przyjęcia interesantów. Co prawda dużo mniejsze niż w stacjonarnych jednostkach, jednak dzięki funkcjonariuszom pełniącym w nim służbę, wystarczające do zgłaszania przestępstw czy załatwiania formalności.

To specyficzny mały komisariat, który przyjeżdża do mieszkańców. Wszyscy byli zadowoleni z wiadomości o takim rozwiązaniu (prowizorka, która miała wypełnić lukę). Szybko jednak okazało się, że pomysł do najtrafniejszych nie należy… Liczby mówią same za siebie.

W październiku posterunek pojawił się na Zielonej Białołęce trzy razy. W każdym z dyżurów trwających aż do godziny 20 brało udział trzech policjantów: dzielnicowy, dochodzeniowiec oraz operator-kierowca. Zainteresowanie było spore, ale tylko przechodniów i gapiów zaciekawionych tym niecodziennym widokiem. Interesant nie pojawił się żaden.

W listopadzie zaplanowano kolejne trzy służby MPP, z czego zrealizowano dwie (jeden termin został odwołany z uwagi na konieczność użycia MPP podczas działań policyjnych na terenie Warszawy). Załogę niezmiennie stanowiło trzech funkcjonariuszy – mówi sierż. sztab. Agata Halicka. – W tym okresie przyjęto dwóch interesantów, z czego żadna wizyta nie dotyczyła zgłoszenia czynu zabronionego. Interesantom udzielono porad w sprawach osobistych – dodaje.

Policja przeanalizowała dyżury (choć z pewnością wiele do analizy tutaj nie ma patrząc na wyniki). Funkcjonariusze uznali, że pomimo nagłośnienia akcji, zainteresowanie nią było znikome. Nieco inaczej podchodzą do tego sami mieszkańcy.

Naszym zdaniem na fiasko akcji przede wszystkim miał wpływ brak odpowiedniej promocji, być może malejące zaufania do Policji lub (co jest byłoby) fakt, że ta część dzielnicy jest bezpieczna. Czy to oznacza że posterunek nie jest nam potrzebny? Na pewno potrzebujemy miejsca gdzie będzie można zgłosić oficerowi dyżurnemu drobne sprawy (kradzieże, włamania, napady) i otrzymać potwierdzenie zgłoszenia potrzebne przy wniosku o odszkodowanie. Pamiętajmy że wschodnia Białołęka to obszar ok. 35 km kw. zamieszkany przez kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, ciągle dynamicznie się zaludniający. Mały posterunek stacjonarny lub filia jest w tym rejonie koniecznością – mówi Arek Strzałkowski, mieszkaniec Zielonej Białołęki.

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content