Uwaga susza!
Patrząc na stan wody w Wiśle teraz, w czasie kiedy powinien być on najwyższy, nie ma wątpliwości – jest źle. Skutki suszy, o której tak wiele się mówi, mogą być coraz poważniejsze.
W lasach od jakiegoś już czasu jest stan zagrożenia pożarowego. W Wiśle widać łachy piasku. Pytanie: czy grozi nam susza? przestało być aktualne. Teraz warto się zastanowić, jakie mogą być skutki suszy w tym roku, która utrzymuje się nieprzerwanie od lat, jednak tak złej sytuacji na początku sezonu wegetacyjnego (okresu rozwoju roślin) nie było nigdy.
Zmiany klimatu
Jakie są przyczyny takiego stanu? Jak podkreśla Krzysiek Piasecki, prowadzący jeden z najpopularniejszych wśród warszawiaków portal pogodowy „Pogoda w stolicy, jak i w okolicy”, nie można wskazać jednej sytuacji, która do tego doprowadziła. Susza jest mniej spektakularnym zjawiskiem niż powódź, która przychodzi nagle, ale równie szybko odchodzi. Susza może się rozwijać tygodniami, nawet latami i jest efektem zarówno sytuacji meteorologicznej, jak i zmian klimatycznych oraz gospodarki wodnej.
– Zmiany klimatu powodują wiele ważnych zmian, które skutkują pojawianiem się suszy. Wyższa temperatura to większe parowanie. Brak pokrywy śnieżnej to brak wody na wiosnę, w czasie kiedy przyroda ma na nią zwiększone zapotrzebowanie. Dodatkowo rozkład i rodzaj opadów wyraźnie się zmienia – przeważają nawalne, burzowe opady latem, a przy intensywnej zabudowie i betonowaniu miast i wsi, woda szybko spływa, powodując dodatkowo niszczenie wierzchniej warstwy gleby – wyjaśnia.
Obecna sytuacja meteorologiczna zdecydowanie nie jest normalna na tle wieloletnich pomiarów, ale też w ostatniej dekadzie jest coraz częściej obserwowana. Rok temu kwiecień był rekordowo suchy i wydawało się, że długo takiego ponownie nie będzie. Niestety, teraz jest jeszcze gorzej….
Lata bez opadów
Poziom wody w Wiśle nie jest ściśle związany z opadami w Warszawie. Tak duża rzeka, jaką jest Wisła, odzwierciedla warunki panujące na bardzo dużym obszarze, w całym dorzeczu. Charakteryzuje się najwyższymi stanami na wiosnę, w czasie topnienia śniegów oraz wiosennych opadów (częste wezbrania maj-czerwiec). Najniższy poziom zazwyczaj przypada na sierpień-wrzesień.
– Teraz Wisła silnie drenuje (czyli odprowadza) wody gruntowe. Są to duże zasoby i nie pozwolą, żeby rzeka szybko wyschła. Zauważmy jednak, że chociaż rok temu w maju często padało, to poziom Wisły wzrósł tylko na krótki czas, a później poziom powrócił do wcześniejszego stanu i dalej się obniżał. Jeśli teraz pojawiłyby się intensywne opady, to stan rzek na chwilę wzrośnie, ale później szybko wróci do stanu teraz notowanego. Rzeka odzwierciedla bowiem stan wód podziemnych. A przez niedobory opadów przez kilka lat, ta sytuacja jest zła – mówi Krzysiek Piasecki.
Wzrost cen, wyłączenia prądu
Czy mamy powody do obaw? Zdecydowanie tak. Nie wystarczy mokry tydzień, miesiąc… Potrzebny jest mokry cały rok, a później śnieżna zima, żeby sytuację wyraźnie złagodzić – nie mówiąc o powrocie do normalnych warunków.
Liczba dni upalnych z roku na rok rośnie, wzrasta też liczba godzin słonecznych, przez co parowanie tylko wzrasta. Jak wyjaśnia Krzysiek, który jest studentem międzywydziałowych studiów matematyczno-przyrodniczych Uniwersytetu Warszawskiego i członkiem Łowców Burz, latem sytuacja może stać się katastrofalna – jeśli nie pojawi się długotrwała zmiana cyrkulacji, to konsekwencje odczujemy wszyscy. Niskie plony, a co za tym idzie wzrost cen warzyw, owoców, żywności, aż po brak możliwości chłodzenia elektrowni (zbyt mało wody lub woda zbyt ciepła) i awaryjne wyłączenia, skutkujące ograniczaniem dostarczania energii. Pozostaje mieć nadzieję, że ten czarny scenariusz nie stanie się rzeczywistością…