Wakacje przedwojennych warszawiaków
Czy przed wojną warszawiacy jeździli na wakacje? Tuż po I wojnie światowej jeszcze nie, ale pod koniec lat dwudziestych państwo zaczęło zachęcać do aktywnego wypoczynku i nagle… modne stały się wyprawy kajakowe, rowerowe i piesze wędrówki nieuczęszczanymi szlakami. Jeżdżono też do kurortów.
Przed wojną rejony turystyczne określano rejonami letniskowymi, turystów – letnikami, miejscowości turystyczne – letniskowymi, a uzdrowiska najczęściej kurortami. Najlepszymi rozrywkami w tzw. dawnych kurortach było dancingowanie, leczenie różnych dolegliwości wodami źródlanymi, spacery i „łapanie słońca”, ale z umiarem.
Kurorty, czyli Druskienniki, Zaleszczyki i Truskawiec
Uwielbiano więc kurorty. Józef Piłsudski i Ignacy Mościcki jeździli do Druskiennik nad Niemnem, które i dziś cieszą się powodzeniem, bo granice z Litwą są otwarte. Tyle, że dziś trzeba tam płacić w euro.
Jeżdżono też chętnie na drugi koniec Polski, czyli do Zaleszczyk na Podolu (obecnie w obwodzie tarnopolskim Ukrainy), które uchodziły za orientalną stolicę naszego przedwojennego kraju. Tam temperatura często przekraczała 35 stopni, a ponadto rosły brzoskwinie i tropikalne owoce. Było też mnóstwo winnic. To pięknie położone nad skalistymi brzegami Dniestru miasteczko przyciągało bulwarami, plażami i klimatem.
Popularny był też leżący niedaleko Drohobycza Truskawiec (obecnie miasto na Ukrainie w obwodzie lwowskim), który trzykrotnie otrzymał medal dla najlepszego uzdrowiska. Tu spotykali się wybitni artyści tamtego okresu – Julian Tuwim, Kornel Makuszyński czy Zofia Nałkowska oraz sportowcy – Stanisława Walasiewiczówna, Halina Konopacka i Janusz Kusociński, aktorzy – Eugeniusz Bodo czy Adolf Dymsza oraz politycy – Ignacy Daszyński, Stanisław Wojciechowski czy Wincenty Witos.
Sto czterdzieści kilometrów dla każdego
Uwielbiano też polskie morze. Ponieważ nasze wybrzeże to właściwie była tylko Gdynia, która z wsi rybackiej zaczęła zmieniać się w portowe miasto, więc chętnym do kąpieli w morzu zostawał półwysep Helski z Juratą, która uchodziła za perłę morza.
Władze państwowe prowadziły nawet akcję „Święto Morza”, starając się zagospodarować na potrzeby rekreacji Polaków 140-kilometrowy odcinek polskiego wybrzeża. Przed uprawiającymi sporty wodne stawiano ambitne zadanie zorganizowania corocznego spływu pod hasłem „Cała Polska płynie do morza polskiego”. Tak zachęcano każdego posiadającego łódź, kajak lub żaglówkę do wybrania się nad Bałtyk. W Gdyni jednak też czekało na wodniaków mnóstwo atrakcji – manifestacje, festyny, okolicznościowe wystawy.
Wielka Krokiew i Krzyżowa Góra
Kochano oczywiście polskie góry. Wielką popularnością cieszył się Ojców i Dolina Prądnika, ale najważniejsze było Zakopane. Rozwijało się niezwykle dynamicznie i zjeżdżała się tam niemal cała polska elita artystyczna. Przyjeżdżali więc poeci, pisarze, malarze, architekci i aktorzy. To tam spotkać można było m.in. Jarosława Iwaszkiewicza, Kornela Makuszyńskiego, który zresztą po wojnie tamże zmarł, Stanisława Ignacego Witkiewicza, a także Witolda Gombrowicza. To te barwne postaci i skandale przyciągały pod Giewont innych letników, pragnących na własne oczy zobaczyć życie elity. Dzięki temu Zakopane przeżywało rozkwit. To wtedy zaprojektowano skocznię na Wielkiej Krokwi, a także powstały liczne hotele i kawiarnie. W połowie lat trzydziestych wybudowano nawet kolejkę linową na Kasprowy Wierch. Zakopane oblegano i w zimie, i w lecie.
Równie modna była Krynica Górska, która jeszcze przed I wojną światową słynęła z wód o leczniczych właściwościach. To po 1918 r. wyremontowano i rozbudowano w Krynicy dawny Dom Zdrojowy, a także wybudowano nadrzeczne, kamienne bulwary i wybudowano nowe łazienki do kąpieli mineralnych z ponad dwustoma kabinami. W 1928 r. miasteczko doczekało się kanalizacji i oczyszczalni ścieków. Później na Krzyżowej Górze wybudowano skocznię narciarską, lodowisko do hokeja oraz największy w całym kraju tor saneczkowy. W Krynicy w Domu Zdrojowym bywał premier Władysław Grabski, a do „Patrii”, ekskluzywnego hotelu, w 1937 roku przybyła księżna holenderska Julianna wraz z mężem. To w tym hotelu bywały gwiazdy przedwojennego kina.
Powodzeniem cieszyły się też takie miejscowości jak Wisła, Istebna i Żywiec.
Kazimierz, czyli na środku Wisły
Jeżdżono też w inne miejsca. Na przykład na Kaszuby, w okolice Mławy, pod Nowogródek, do Warki, Spały, do Puszczy Kampinoskiej i… nad Świder do Otwocka.
Również przed wojną narodziła się moda na miejsce ukochane przez artystów malarzy, czyli Kazimierz nad Wisłą. Przyciągała architektura, bo to tu zachowały się najpiękniejsze renesansowe kamienice Jana i Krzysztofa oraz Celejowska, ale nie tylko. Wielką atrakcję stanowiła nadwiślańska plaża, na którą chętnie uczęszczano w ciepłe, wakacyjne dni. To miejsce było dla mieszkańców Kazimierza niewyczerpanym źródłem dochodów. Zarabiali przewoźnicy, lodziarze i wszelkiej maści handlarze.
A dla tych, którzy nie mieli zbyt dużo pieniędzy i wyjechać z Warszawy nie mogli, pozostawały rozrywki miejskie, jak na przykład Park Łazienkowski, Ujazdowski czy Ogród Saski, a dla mieszkających po prawej stronie Wisły – Park Skaryszewski. Bo wyjazd na wakacje wymagał jednak nakładów finansowych, a park był dostępny dla każdego.
Oprac. Małgorzata Karolina Piekarska