Walentynki

– Witam panie Kaziu! Zapraszam, zapraszam…
Eustachy Mordziak, kupiec handlujący na bazarze Szembeka bielizną damską ujrzawszy swojego znajomego, pana Kazimierza Główkę, emeryta, stałego tu klienta, machał doń przyjaźnie zapraszając do odpoczynku w cieniu jego straganu.

– Chętnie przysiądę na chwilę, panie Eustachy, bo dziś jakoś wyjątkowo się nachodziłem… Ale, ale – widzę po asortymencie, że szykuje się pan do „Walentynek”.

– Klient nasz pan, klientka nasza pani. A „Walentynki” – wiadomo. Miłość, miłość, miłość… No i handel przy okazji.

– Powiem panu szczerze, że jakoś nie mogę się do tego nowego święta przekonać. Z natury jakby jestem bardziej przyzwyczajony do 8 Marca jednak.

– E, to miłe święto jest. Rzeczywiście stosunkowo młode, ale komu to przeszkadza?

– Nie sądzi pan jednak, że ktoś je sztucznie nieco wylansował? Z handlowego punktu widzenia, to genialny wynalazek jest. W lutym, kiedy w handlu jest największa bryndza, wykreować taką modę na gadżety z serduszkiem, to jednak jest mistrzostwo świata.

– Św. Walenty, patron zakochanych…

– I nie tylko, także słabujących na umyśle, ale mniejsza o to. W końcu z człowiekiem prawdziwie zakochanym dzieją się dziwne rzeczy. O ile sobie przypominam zakochanie, to nie tyle stan ciała, co przede wszystkim stan ducha, to unoszenie się nad ziemią, falowanie i opadanie, motyle w brzuchu, to…

– No, no, panie Kaziu, nie przypuszczałem, że z pana taki romantyk.

– E tam, zaraz romantyk…

– W każdym razie, ja na romantyzmy pozwolić sobie nie mogę, bo muszę płacić podatki. Każda więc okazja, która ożywia handel, to dla nas czas, że tak powiem, błogosławiony. A już zwłaszcza w takim martwym sezonie jak luty.

– A przy okazji na naszych oczach powstał cały „przemysł walentynkowy”. Misie z czerwonym serduszkiem, poduszeczki w kształcie czerwonego serca, koszulki, lizaki w kształcie serca, oczopląsu można dostać.

– To miłe jest. A jeśli przy okazji można zarobić, to czego chcieć jeszcze?

– Co prawda, to prawda. Miłość to gorące uczucie. I pełne niespodzianek. Taki dowcip mi się przypomniał:

– Zapytałem wczoraj żonę: Kochanie, gdybym stracił pracę i wszystkie oszczędności, to czy nadal byś mnie kochała?
Odpowiedziała bez zastanowienia:

– Oczywiście skarbie, że bym cię kochała. Tęskniłabym, ale kochała.

Szaser 

Co tam panie na Pradze
Warszawski Lokalny Portal Informacyjny Mieszkaniec

 



error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content