Warszawskie seppuku

– Dzień dobry, dzień dobry. Zapraszam. – Pan Eustachy Mordziak kupiec bieliźniany na bazarze Szembeka, szerokim, gościnnym gestem przywołał na swoją przystraganową ławeczkę pana Kazimierza Główkę, emeryta, kolegę i powiernika.

– Ruch, ja w ulu…

– Jak u kogo, powiem panu. Ogólnie nie jest źle, ale nie każdemu się powodzi jak w serialu.

– Ogląda pan chwilami tę całą komisję reprywatyzacyjną? Coś mi się wydaje, że akurat pani prezydent Warszawy, w sam raz mieści się w tej pańskiej kategorii „jak u kogo”…

– Nie słucham, bo mnie szlag trafia. Ta nasza pani prezydent zachowuje się, jakby to wszystko działo się obok niej.

– Bo ona tej komisji nie uznaje. Mówi, że niekonstytucyjna, że od takich rzeczy są sądy.

– A mnie ciekawi bardzo, kto zajmuje się planami przestrzennego zagospodarowania w poszczególnych dzielnicach, a w zasadzie ich brakiem. Popatrz pan po naszym Grochowie, ile nowych chałup – często jak z koszmarnego snu – powstało, bo przez lata planu przestrzennego zagospodarowania nie było.

– To fakt. W efekcie niektórym ludziom w domach świat ścianami zasłonili, z niczym się nie liczyli. A najnowszy przykład, to kto wie, czy „pasaż Wiecha” będzie istniał.

– A co tam się dzieje, panie Kaziu?

– Tam jest taki mały placyk – niecałe 400 metrów kwadratowych, koło dawnego baru „Zodiak”. Był on częścią tzw. „Ściany Wschodniej”. 10 lat temu na jej tyłach urządzono „Pasaż Wiecha”. Trochę to kosztowało, mówiąc delikatnie. Kilkanaście milionów.

– Znam miejsce. Pustawe jest, jak na taki punkt. Za to na tym placyku, o którym pan mówi, ruch na okrągło. Trochę turystów, trochę meneli, ogólnie ludzi masa.

– No i właśnie, panie Eustachy, nasi urzędnicy nie wiedzą za cholerę, co z tym robić. Plan przestrzennego zagospodarowania dla tej okolicy rysuje się już 10 lat bez mała i końca nie widać. W międzyczasie co chwilę coś ze „Ściany Wschodniej” wypada.

– Rotunda, chyba? Na przykład…

– No, właśnie. A ostatnio te niecałe 400 metrów. Działkę sprywatyzowali i nowy właściciel, znany lodziarz pan Grycan, postawi tam luks pawilon z tarasem. Właściwie już może szykować worki na kasę.

– Ale może tam nie ma żadnego przekrętu?

– Jestem przekonany, że nie ma, tylko chodzi o to, że nasi urzędnicy od Warszawy zawsze jakoś tak to prawo stosują, że Warszawa trzeba trafu na okrągło na czymś stratna jest.

– Bo to przez Bieruta i jego dekret, co ludzi wydziedziczył. Chociaż dekret Bieruta przewidywał odszkodowania. Wystarczyło wydać tylko odpowiednie rozporządzenie, że rekompensujemy straty i do jakiej wysokości. Które miasto miasta się pozbywa, niech pan mi powie?…

– No, fakt! Taki placyk w tym miejscu oddać, to trochę jakby seppuku popełnić, co nie?

Szaser

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content