Węgiel i seks
– To chyba ostatnie ciepłe dni?
Pan Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z pl. Szembeka odezwał się do pana Kazimierza Główki, stałego tu bywalca, jakby kontynuowali jakąś rozmowę, której zresztą nigdy nie przerywali.
– Jesień, panie Eustachy, jesień. To jedno jest na tym świecie niezmienne, że czas zasuwa. A wie pan, co w tym uciekającym codziennie kalendarzu jest najbardziej nieprzyjemne? Że każdy następny dzień ciekawszy jest, coraz więcej się dzieje, człowiek chciałby się dowiedzieć, jak to się skończy, jak tamto – a tymczasem im bardziej to wszystko jest ciekawe, tym bardziej zbliżamy się do dnia, kiedy – jak w kinie – wyświetli się nam przed oczami napis „koniec”. I już nigdy nie będziesz człowieku wiedział, czy Legia dajmy na to podniesie się i zagra wreszcie w Lidze Mistrzów, czy rzeczywiście będziemy mieli milion samochodów elektrycznych albo czy węgiel dowieźli?
– A kto teraz węglem pali, panie Kaziu?
– Ja tak ogólnie. Z drugiej jednak strony dla nas w mieście, to może i nie problem, ale ludzie nie tylko w Warszawie mieszkają. W małych miastach, na wsiach węgiel jest do ogrzewania niezbędny. Zresztą mówią, że gazu też może zabraknąć. I prądu.
– Swoją drogą to niesamowite, węgla mamy podobno na 200 lat, a jak przychodzi co do czego, to go z Kolumbii trzeba sprowadzać albo z innej Indonezji. Znakiem tego ciemno, zimno i głodno …
– Bez przesady, głodno to jeszcze nie. Głodować nikt nie głoduje.
– Faktycznie, to prawdziwy sukces! Tylko nie wiadomo, czy „jeszcze” nikt nie głoduje, czy „w ogóle”?
– Powtarzam panie Eustachy – bez przesady. Widzi pan, co się na bazarze dzieje w soboty? Przecisnąć się nie można. Taki sam tłok panuje w dyskontach. Ludzie pieniądze mają i kupują. Każdy wedle możliwości, ale kupują wszyscy. Dlatego śmieszą mnie te lamenty, że nędza społeczeństwu w oczy zagląda.
– A mnie ostatnio co innego rozśmieszyło, ale zaraz potem zastanowiło.
– Mianowicie?
– Taką przypowieść usłyszałem: „Jeśli potrafisz rozśmieszyć kobietę, to już prawie jesteś z nią w łóżku. Co innego, jeśli jesteś z nią w łóżku, a ona wciąż się śmieje”.
– Wie pan, ja już jestem w latach, że tak powiem, ale to i owo z młodości pamiętam. Rzeczywiście tak może być, jak w tej przypowiastce.
– A ja nie chwaląc się, ciągle jeszcze nie tylko wspomnieniami żyję. I powiem panu, że jak moja Krysia w łóżku się śmieje, to na początku, bo od rana zła jak osa chodzi. Jak to wytłumaczyć?
– Może martwi się tym węglem?
Szaser