Weronika Szczawińska

„Mieszkaniec” rozmawia z Weroniką Szczawińską, reżyserką teatralną, mieszkanką Grochowa

Od jak dawna mieszka Pani na Grochowie? I co wpłynęło na wybór tego miejsca?

Pochodzę z Dolnego Mokotowa, a na Grochowie mieszkam od końca grudnia 2010. Wcześniej mieszkałam przy Targowej. Musiałam zmienić miejsce zamieszkania w trybie pilnym, ponieważ uległ awarii piecyk gazowy – od tej pory apeluję: montujmy czujniki czadu! Mało kosztują, a ratują życie. Czuliśmy, wraz z moim partnerem, że nie chcemy się wyprowadzać z prawego brzegu, bo jest tu fajnie. Warszawsko, z charakterem, blisko do centrum, a jednocześnie spokojniej. Ważna okazała się też bliskość Warszawy Wschodniej, bo w tym czasie dużo reżyserowałam w teatrach całej Polski i do domu właściwie wpadałam na chwilę.

Jakie są plusy i minusy mieszkania na Grochowie?

O niektórych plusach już mówiłam, ale teraz najważniejsza jest dla mnie inna rzecz – Park Skaryszewski. Uważam go za jedno z najwspanialszych miejsc w Warszawie. To niesamowite, że w środku europejskiej stolicy mamy park, który jest miejskim zieleńcem zaprojektowanym w angielskim stylu i jednocześnie siedzibą naprawdę dzikiej przyrody. Skaryszak, ze swoim jeziorkiem i bliskością legendarnej fabryki Wedla, która daje jakiś bajkowy wręcz bonus, sprawia, że trudno mi sobie wyobrazić lepsze miejsce w Warszawie. A minusy? Dzielnica rozwija się w stylu niekontrolowanej gentryfikacji. Pojawiają się nowe bloki. Bardzo ładne, tylko wciskane gdzie popadnie. Czasami w miejsca po ponad stuletnich kamienicach, od których wyburzania pęka mi serce. Szkoda by było, by Grochów, który ma swój odrębny klimat – wielkomiejski i niemal podmiejski jednocześnie – stał się taki sam, jak inne dzielnice. A tak się zaczyna dziać. Znikają małe warzywniaki, a gdy pojawiają się nowe, to zaraz plajtują, co dla mnie, wegetarianki, jest szczególnie przykre. Są miejsca na Grochowie, na przykład najbliższy mi Kamionek, w których łatwiej kupić wykwintne wino, czy dobrą whisky, niż zrobić codzienne, tanie zakupy. I to jedyny minus. Więcej ich naprawdę nie widzę.

Od wielu sezonów widać Pani nazwisko na afiszach Teatru Powszechnego.

Teatr Powszechny był pierwszym warszawskim teatrem repertuarowym, w którym reżyserowałam. Wcześniej pracowałam w repertuarowych teatrach w różnych miastach, ale w stolicy – tylko w teatrach niezależnych, albo przy różnych projektach robionych np. przez Instytut Teatralny. To, że mogłam pracować właśnie w Powszechnym było dla mnie ważne ze względu na jego tradycję. Tradycję teatru zaangażowanego i mogącego się poszczycić tym, że tworzą go ludzie z pasją. Za chwilę zaczynam w Powszechnym kolejne próby – przedstawienia pod roboczym tytułem „Grzyby”. To autorski, nieco komediowy spektakl współreżyserowany z moim stałym współpracownikiem, Piotrem Wawrem juniorem, w którym będziemy odpowiadać na pytanie czego możemy nauczyć się od grzybów. Mamy wspaniałą konsultantkę, doktor Martę Wrzosek, mikolożkę z UW. Premiera – 19 listopada, więc serdecznie zapraszam wszystkich, a szczególnie grzybiarzy, by po owocnych zbiorach przyjść do Teatru Powszechnego na artystyczne przedłużenie sezonu grzybiarskiego. Od czerwca 2022 mój związek z Powszechnym jeszcze się pogłębił. Współtworzę mający swoją siedzibę w tym teatrze Kolektyw InSzPer, czyli Instytut Sztuk Performatywnych. Teatr wynajmuje nam przestrzeń, w której organizujemy i będziemy organizować rozmaite spotkania, warsztaty, wydarzenia artystyczne

Bywa Pani nazywana jedną z najwybitniejszych reżyserek teatralnych swojego pokolenia…

 „Boję się tych wielkich słów, które czynią nas tak nieszczęśliwymi” – to moja dewiza życiowa zaczerpnięta od Jamesa Joyce’a. Wierzę w pracę i sieć ludzi, którzy mi w niej towarzyszą. Tego rodzaju pochwały, choć oczywiście brzmią miło, przydają mi się głównie pi-arowo. Ale czasami potrafią być balastem.

Wielu reżyserów teatralnych próbuje swoich sił w filmie, telewizji… Pani trzyma się z dala od kamery. Dlaczego?

Mam wielki podziw dla kina, którym interesowałam się na długo przed tym, zanim zainteresowałam się teatrem, natomiast w teatrze fascynuje mnie jego specyfika i odrębność. To, że pewne rzeczy można zrobić wyłącznie w teatrze, korzystając z jego ulotności, z tego, że teatr dzieje się tylko tu i teraz. Chociaż… współpraca którą podjęłam z Jagodą Szelc, reżyserką streamingowej wersji mojego przedstawienia „ONKO” z TR Warszawa była dla mnie bardzo interesująca. Być może będzie więc jakiś ciąg dalszy.

Rozmawiał Rafał Dajbor

Fot. Witek Orski



 

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content