Wojtek Luto, prezes UKS Niedźwiadek: człowiek, którego się albo kocha, albo nienawidzi
Klub UKS Niedźwiadek z centrum Szembeka udowadnia, że sumo to wspaniały sport i ćwiczą je nawet małe dzieci, a z nich później wyrastają wielcy mistrzowie. W czym tkwi fenomen tego klubu? Okazuje się, że w osobie prezesa: Sławomira Wojciecha Luto.
Jest niekwestionowanym mistrzem zapasów i sumo. W 1985 roku stanął na podium w Mistrzostwach Europy w Zapasach, zdobywając brązowy medal, a 12 lat później brąz w kategorii „plus 115 kg” i srebro w „open” na Mistrzostwach Europy w sumo. W 2006 natomiast pokonał wszystkich rywali na 2. zapaśniczych mistrzostwach Polski weteranów w kategorii powyżej 110 kg.
Wybitnych sportowych osiągnięć trenera Wojtka (tak każe na siebie mówić) nie sposób wymienić. Są też inne.
Sławomir Wojciech Luto – kiedy w internetowej wyszukiwarce wpiszemy to nazwisko, pojawia się mnóstwo informacji. Oczywiście szybko dowiadujemy się, że to zapaśnik, najcięższy z polskich sumitów, który przetarł szlak dla polskiego sumo. To jednak chwilę po tym, jak przeczytamy o aktorskiej karierze trenera.
Zagrał w niemieckim filmie fabularnym „SUMO BRUNO” samego siebie i tym się najbardziej dzisiaj szczyci. Ale polscy widzowie tego wielkiego człowieka kojarzą m.in. z „Kryminalnych” czy „Pitbulla”.
Nie ulega wątpliwości, że przepustką do wszystkich sukcesów były treningi. Dzięki nim posypały się medale, a ciężka praca na macie zaowocowała też wyjątkową posturą, która zaintrygowała filmowców. Sport zmienił się też charakter Wojtka. Z leniwego, jak sam mówi, dziecka, wyrósł na twardego człowieka (o wielkim sercu – to wiemy od rodziców jego podopiecznych, bo sam tę cechę pomija w opowieściach o sobie). Jak zaczynała się sportowa przygoda naszego mistrza?
– Normalnie, nic w tej historii nie ma niezwykłego. Zaczynałem od lekkiej atletyki na którą zaprowadził mnie tata. Do zapasów namówili mnie koledzy, a do sumo żona. To był sposób na to, żeby nie dać się jej odchudzić, bo lubię jeść. Ma być dużo i smacznie – śmieje się trener.
Wojtek Luto jest człowiekiem, którego się albo kocha, albo nienawidzi – tak w skrócie opisał go ojciec jednego z małych zapaśników ćwiczących w UKS Niedźwiadek.
– To facet z charakterem i zasadami. On nie pozwala wejść sobie na głowę. Treningi to zabawa, ale też obowiązki. W dzisiejszych czasach, kiedy część rodziców przesadnie „chucha i dmucha” na swoje dzieci, nie każdy potrafi to zaakceptować – mówi ojciec kilkulatka, a trener potwierdza, że ma wymagania i przedstawia je dość dosadnie.
– Dzieci muszą zdawać sobie sprawę z tego, że mają obowiązki i muszą przestrzegać zasad. Nie ma „nie chcę”. Skoro decydujemy się treningi to wykonujemy ćwiczenia. Lepiej czy gorzej wszyscy sobie radzą, ale tu nie ma miejsca na kaprysy i marudzenie. Przeraża mnie jak widzę kilkulatków zmęczonych po przebiegnięciu 10 metrów i mamusie, które zamiast dopingować użalają się nad nimi – tłumaczy Luto i podkreśla, że nie zgadza się na treningi tylko raz w tygodniu. Mają być regularne, wtedy dają efekty.
W Niedźwiadku ćwiczy ponad 160 osób. Najmłodszy zapaśnik ma 3 lata, a najstarszy 73.
Wśród młodych zawodników klubu są tacy, którzy już dzisiaj dają nadzieję na wielkie medale w przyszłości. Jednym z nich jest 9-letni Kacper Rudnicki. Po 1,5 roku treningów zdobył już złoty medal na Mistrzostwach Polski i w Pucharze Polski w sumo. O nim trener mówi krótko: „Rudnicki nie wychodzi walczyć, on idzie wygrywać”.
Sam młody mistrz podkreśla, że nie tylko lubi trenować, ale też patrzeć jak walczą inni. Uwielbia rywalizację na zawodach i zdobywanie medali.
– Na zawodach czuję stres, koncentruję się na tym, żeby wygrać (mam swoją technikę walki). Gdy wychodzę na matę to słucham podpowiedzi trenerów i wtedy czuję się pewniej. Bardzo pomaga też doping – mówi Kacper, a jego mama nie kryje, że jest szczęśliwa, że syn trafił w końcu do miejsca w którym odnalazł swoją pasję.
– Na treningi chodzi bardzo chętnie, a powrocie zawsze relacjonuje je z entuzjazmem. To zasługa trenerów, którzy mają świetne, pedagogiczne podejście do dzieciaków – jakiego życzyłabym sobie w szkole. Poza wysiłkiem jaki wkładają w sportowe wykształcenie, potrafią postawić granice i nie mają problemu z dyscypliną, nie zniechęcając przy tym Kacpra do siebie – a to wielka sztuka. Na zawodach mega wsparciem dla dzieciaków jest trener Mateusz. Kiedy im dopinguje, jest jedną wielką bombą emocji i widać jego wielkie zaangażowanie. Ale to prezes UKS odgrywa tu kluczową rolę. Jest dla „Niedźwiadków” wielkim autorytetem: budzi podziw, respekt, szacunek, czasem dystans, a to wszystko daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa – podkreśla pani Beata.