Zbawienne skutki czkawki
Powietrze było ciężkie, zawiesiste. Upał. Bazar na pl. Szembeka działał wprawdzie, ale na wyraźnie zwolnionych obrotach.
– A co u pana, panie Eustachy?
Kazimierz Główka, emeryt i stały klient na bazarze zagadnął swojego kolegę, tutejszego kupca bieliźnianego, jak zwykle zresztą, gdy się spotykali.
– Kanikuła, panie Kaziu, kanikuła. W taki upał ludzie myślą raczej o tym z czego się rozebrać, niż w co się ubrać.
– I naprawdę żadnej rewolucji pan nie obserwuje?
– Jakiej rewolucji?
– No nie wiem – drogo jednak jest po cholerze. Na dodatek euro już prawie piątaka kosztuje i dopiero prezesa trzeba, żeby się dowiedzieć, że w Niemczech ono jest warte góra trzy złote! No walą nas w rogi na bezczela, powiem panu.
– Kurcze, to może zamiast siedzieć w tych biustonoszach, kopnę się do Berlina, kupię trochę waluty, tu sprzedam z takim przebiciem i na Seszele!
– Dobra, dobra, niech się pan nie rozmarza. Żartowałem.
– Z prezesa?!
– Boże broń! Jakbym śmiał? On rzeczywiście tak powiedział, ale może miał na myśli, jak będzie, a nie jak jest?
– Może i tak. Biedak tyle ma na głowie, że wcale bym się nie zdziwił, jakby mu się czasem „dziś” z „jutro” pomyliło albo nawet z „wczoraj”. Może rzeczywiście euro już niedługo będzie tyle kosztować, co prezes powiedział.
– Ale kiedy „niedługo”?
– Na przykład jak to największe lotnisko świata w Baranowie wybudują. Tam będą kantory ze wszystkimi możliwymi walutami, bo będą się przewijać dziesiątki milionów ludzi z całego świata. Każdy przywiezie jakąś gotówkę i w końcu będzie jej tyle, że waluta będzie tania jak barszcz.
– Ale nikt w to nie wierzy. Opozycja zwłaszcza.
– Daj pan spokój, oni tylko po łbach się targają, zwariować można. Czasem myślę, że rzeczywiście politycy i pieluchy muszą być często zmieniani. I to z tego samego powodu.
– O to, to!… Sam pan to wymyślił?
– Nie, Mark Twain. Taki pisarz amerykański.
– Jak amerykański, to wiedział, co mówi. Bo nasi tylko straszą. Na okrągło. Ledwo człowiek oczy otworzy, już go straszą.
– Tylko, że i w tym szaleństwie jest metoda, powiem panu, panie Eustachy.
– W straszeniu?
– No. Jak w tej przypowiastce: Do gabinetu młodego lekarza wpada zdenerwowany szef i od progu krzyczy: – Panie kolego, czy pan zwariował?! Wdowa, 58 lat, po menopauzie, troje dzieci, a pan jej mówi, że jest w ciąży?
– Ale czkawka jej przeszła.
Szaser