Złe języki

– Co to się stało, panie Kaziu, że pan tak rano do nas zawitał?

Eustachy Mordziak rzeczywiście nie posiadał się ze zdumienia, kiedy spoza swojego straganu z damską bielizną dzienną i nocną zobaczył znajomego, Kazimierza Górkę, bywalca tutejszego, bazarowego.

– To przez te upały, powiem panu. Za godzinę będzie już gorąco, a koło obiadu nie do wytrzymania. A pan widzę, też ma sposób na ten gorąc – zimne piwko. Tak od rana, ósmej jeszcze nie ma?

– Pijcie, bo nie znacie dnia ani godziny! To pan nie słyszał, że piwa lada dzień zabraknie?

– Piwa zabraknie? Nieprawdopodobne!

– A tak! Sam słyszałem. Jakaś wielka fabryka chemiczna, gazem napędzana, powiedziała, że gaz zrobił się za drogi dla niej i dwutlenku węgla produkować już nie będzie.

– Coś takiego… Ale co ma dwutlenek węgla do browaru?

– Okazuje się, że ma. Bez niego piwo jest bez sensu, pianka nie robi się.

– To kłopot może być.

– Dlatego ja delektuję się niejako na zapas.

– Co to się dzieje, panie Eustachy? Ja coraz mniej rozumiem. Popatrz pan: Polska na węglu stała – węgla nie ma, ludzie w ekologię uwierzyli, przestawili się na ogrzewanie gazowe – gazu ma nie być, chyba że drogi jak nieszczęście, staraniem milionów anonimowych patriotów, kobiet i mężczyzn, doszlusowaliśmy w końcu do światowej czołówki konsumentów piwa – piwa ma zabraknąć, opowiadali w telewizorze, że kasę w Unii załatwili taką, że teraz u nas będzie nie tylko Europa, ale i Ameryka – teraz słyszymy, że ta kasa to żaden cymes, na drobne wydatki właściwie.

– Oj tam, oj tam. Pan same takie wyciąga. Cieszyć się trzeba, powodów nie brakuje. Na ten przykład wojewoda dolnośląski oznajmił, że można już ryby z Odry jeść. A przecież te płaczki trąbią nieustannie, że zatrucie Odry to katastrofa ekologiczna na lata.
– A pan wojewoda sam taką rybę już zjadł? Owszem, nie powiem, jak słucham pana premiera, to serce rośnie od sukcesów. Przypomina mi to, jak razu pewnego głównego bohatera pogrzebu wychwalano pod niebiosa – że taki dobry, taki mądry, rodzinny i w ogóle… Żona dwa razy trumnę kazała otwierać, żeby się upewnić, czy faktycznie jej mąż tam leży.

– Żarty się pana trzymają, a to tylko złe języki wszystko wykoślawiają. Weź pan tego młodego rolnika, wiceministra. I wesele chłopak wyprawił na pół tysiąca gości i traktor załatwił za półtora miliona – jak ktoś ciężko pracuje to ma.

– A popatrz pan na tych wątrobiarzy – oni ciągle mówią, że w Polsce tylko Żydzi i Niemcy mają kasę. Guzik prawda okazuje się! Nie tylko. Prosty wiceminister, a jaki gość!

Szaser



error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content