Zupełnie inna perspektywa
Rozmowa z Elżbietą Golińską, naszą redakcyjną koleżanką, dziennikarką pracującą najdłużej w „Mieszkańcu” – od blisko 30 lat redaguje m.in. rubrykę Kobiecym okiem. Jest to szczególna osoba, będąca obecnie w szczególnej sytuacji.
– Dobry człowiek, to kto?
– Myślę, że to ktoś, kto łączy łagodność w relacjach z ludźmi z umiejętnością dostrzegania sytuacji szczególnych, w których trzeba pomóc. Dobroć, to także pozytywne widzenie świata, skuteczne radzenie sobie z własnymi negatywnymi uczuciami, pogoda ducha i uśmiech, którego nigdy nie należy skąpić.
– O Pani mówią, że jest Pani dobra.
– Zawstydza mnie Pan. Jakże oceniać samą siebie?
– Mam dowody: srebrny Krzyż Zasługi za działania na rzecz innych, medal Ludziom Czyniącym Dobro czy prestiżowe odznaczenie Infantis Dignitatis Defensori, by wymienić tylko kilka, którymi Panią odznaczono.
– Z tego rodzaju odznaczeniami na szczęście jest tak, że nie myśli się o nich na co dzień, gdy się działa. Moje życie byłoby równie aktywne i zaangażowane bez nich, choć wiem, że to wielkie wyróżnienia i dowód bardzo zobowiązującego zaufania społecznego. Ale o wiele łatwiej jest dawać, niż brać. O wiele.
– Jak pomagać innym?
– Skutecznie! (śmiech) Najlepiej – bez fanfar i oklasków. Dwa przykłady: starsza sąsiadka w skrajnej biedzie. W kawalerce bez światła, lodówki, radia, bo jej nie stać. Jak pomóc? Doraźne wsparcie (ubranie, jedzenie) – to może każdy. Trzeba zainteresować opiekę społeczną, jakąś fundację, administratora budynku – możliwości jest wiele. Albo ze współczuciem westchnąć i nie zrobić nic. Drugi przykład: jedenastolatka, która w nocy wybiega z domu, gdzie trwa kolejna libacja i szuka schronienia u swojej koleżanki. Jak pomóc? Kuratorzy, prawnicy, opieka społeczna i Biuro Rzecznika Praw Dziecka, przymusowe leczenie dla rodziców, bezpieczny dom dla małej, zakaz zbliżania się dla wujka. Liczą się godziny! Pomocą także może być rozmowa, rada, dzielenie się doświadczeniem…
– W jaki sposób Pani pomaga?
– Działam w fundacjach (m.in. Towarzystwo Przyjaciół Centrum Zdrowia Dziecka, Opiekuńcze Skrzydła), Biurze Rzecznika Praw Dziecka, w ogólnopolskim programie profilaktyki uzależnień wśród młodzieży PaT i nie tylko. To zwyczajne, wspaniałe życie wśród ludzi. Ale może dlatego dziś moja emerytura to ledwie niecałe tysiąc dwieście złotych…
– Właśnie. A teraz sytuacja się zmieniła.
– Tak. 11 lutego 2019 r. zdarzył się błahy wypadek. Pogotowie, szpital i w ciągu paru godzin sparaliżowało mnie aż po szyję. Rozerwany rdzeń kręgowy i tętnica rdzeniowa: błyskawiczna operacja ratująca życie, która nie powinna się udać. A jednak żyję. Od końca lutego przebywam na Oddziale Rehabilitacji Neurologicznej CKR w Konstancinie. Dzięki rehabilitacji, wbrew ponurym rokowaniom, 9 maja usiadłam na wózku. Kilka tysięcy kosztowało mnie niemal półroczne leczenie olbrzymiego oparzenia podczas operacji. W połowie czerwca minął czas pobytu na koszt NFZ. Miałam do wyboru: poddać się i wracać do domu lub opłacać pobyt prywatnie i walczyć. To ponad 10 tys. miesięcznie… ale nadal jestem w CKR. Warto.
– Jak jest dziś?
– Robię postępy, choć nadal w całym ciele nie czuję temperatury ani bólu. Sparaliżowane żebra nie oddychają. Nie umiem jeszcze wstawać, choć jestem pionizowana. Ale pracuję wytrwale. Mam orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym.
– Jak można pomóc?
– Brakuje mi nie sił, wytrwałości i hartu ducha, lecz środków na opłacanie pobytu w CKR czy w innym skutecznym ośrodku, oraz na adaptację mieszkania. Lista jest długa. Dlatego poprosiłam o pomoc przyjaciół i znajomych, organizując zbiórkę funduszy na stronie pomagam.pl/dlaelzbiety. Po raz pierwszy tak bardzo potrzebuję pomocy!
– Jesteśmy z Panią. Trzymamy kciuki. Jestem pewien, że Czytelnicy „Mieszkańca” dołączą do zbiórki.
Rozmawiał Jan Sulisz
Elżbieta walczy o powrót do zdrowia. Dołącz do zbiórki!