Barbara Kurdej-Szatan
Byłaby z niej, jak śpiewali Skaldowie – prześliczna wiolonczelistka. Barbara Kurdej-Szatan po dziś dzień żałuje, że zrezygnowała z nauki gry na tym instrumencie. Aktorka i wokalistka urodziła się 22 sierpnia w Opolu, w mieście, które od ponad pół wieku nazywane jest stolicą polskiej piosenki. Basia po dziś dzień żartuje, że to pewnie dlatego śpiewanie ma we krwi.
Jej mama była dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury w Opolu. Nie dziwi więc fakt, że Basia, będąc małą dziewczynką, całe dnie spędzała na próbach przed opolskim festiwalem. Podglądała największe gwiazdy, podziwiała i z zaciekawieniem przypatrywała się ich pracy. – Do tej pory mam dwa kajeciki z autografami wspaniałych piosenkarzy – z sentymentem wspomina czasy swojego dzieciństwa.
Jak sama przyznaje, było to dla niej bardzo motywujące i inspirujące przeżycie. Wpłynęło na nią do tego stopnia, że już od najmłodszych lat wiedziała, czym chciałaby się zająć w przyszłości. Marzyła, by występować na scenie i nagrywać płyty. Swoimi planami podzieliła się z rodzicami. Z początku obawiała się ich reakcji. Jak się szybko okazało, całkiem niepotrzebnie. Nikt nie śmiał się z jej pomysłu. A było wręcz przeciwnie, rodzicom spodobał się jej plan i z zapałem motywowali ją do działania. Zapisali ją do chóru Legenda, a potem do szkoły muzycznej i Opolskiego Studium Piosenki.
Realizowała się. Jednak nie była przekonana do tego, aby związać swoją przyszłość tylko i wyłącznie z piosenką. Dlatego też, kiedy w jej życiu nadszedł czas na wybór zawodu, zdecydowała się zdawać do szkoły teatralnej w Krakowie. To była dobra decyzja. Właśnie w tamtym miejscu uwierzyła w siebie i swoje możliwości. Bardzo szybko dostrzeżono i doceniono jej talent. Już na czwartym roku dostała etat w teatrze.
Wszystko układało się po jej myśli. Poczuła, że podąża we właściwym kierunku. Dostrzegła w sobie dziewczynę, która ma fajny charakter: nie zamartwia się, nie jest pamiętliwa, nie zadziera nosa i… od rana ma dobry humor. Swoją pozytywną energią zarażała wszystkich dookoła. Specjalizacja wokalno-etradowa, którą wybrała, okazała się strzałem w dziesiątkę. Od samego początku pragnęła bowiem połączyć ze sobą te dwa zawody. Zależało jej na tym, bo były to jej największe życiowe pasje. Przez lata z powodzeniem godziła życie prywatne z zawodowym. Ta niełatwa sztuka udaje jej się po dziś dzień. – Zamierzałam łączyć aktorstwo ze śpiewaniem i na razie mi się to udaje – mówi.
Barbara od zawsze była ambitna. Brała udział w różnych przedsięwzięciach i nigdy się nie oszczędzała. Wiedziała, że tylko ciężka praca pozwoli jej osiągnąć sukces. Można było oglądać ją w wielu polskich serialach m.in. „Plebania”, „Usta usta”, „Na dobre i na złe”, „Pierwsza miłość” oraz „M jak miłość”. Wzięła też udział w II edycji programu muzycznego „X-Factor”, gdzie zaśpiewała razem z zespołem „Soul City”. Ale to nie te projekty przyniosły jej rozpoznawalność. Prawdziwa popularność spadła na nią po zagraniu w… reklamie telewizyjnej.
– Prawdę mówiąc, bardzo mnie to zaskoczyło. Człowiek może chodzić na castingi, występować w serialach, grać w sztukach teatralnych czy nawet koncertować, a potem okazuje się, że i tak najbardziej znany jest z tego, iż się pojawia w kilkunastosekundowych spotach – zdradziła.
Jej kariera nabrała wtedy rumieńców. Rozwinęła się w ekspresowym tempie. A dziś jej nazwisko zna cała Polska, a ona błyszczy na czerwonym dywanie.
Trzeba przyznać, że Barbara doskonale odnalazła się w show-biznesie. Pomogła jej w tym rodzina. To ona jest dla niej najważniejsza i gwiazda podkreśla to na każdym kroku. Mąż Rafał i córka Hania są na pierwszym miejscu w jej hierarchi wartości. Gwiazda kocha spędzać z nimi czas. Stara się, by było go jak najwięcej. Nie chce dopuścić do zaburzenia proporcji między życiem zawodowym a prywatnym, chociaż nie zawsze jest to łatwe zadanie. Doba bywa dla niej momentami za krótka. Ale nie narzeka, bo nie ma tego w zwyczaju.
Swoją oazę spokoju odnalazła z mężem w Warszawie. W centrum stolicy mają swoje mieszkanie. Z początku nie było im łatwo, ale szybko oswoili się z życiem na wysokich obrotach. Ich ukochana córeczka Hania również czuje się tu dobrze. Jest oczkiem w głowie rodziców. To właśnie ona zmieniła ich świat na lepsze. – Hania ciągle śpiewała. Jest taka zdolna! Wszystko łapie w mig. Lubi kamerę, ciągnie ją na scenę. Zabieramy ją ze sobą na koncerty. Ostatnio weszła na scenę, więc śpiewałam, trzymając ją na rękach. To będzie artystka, na pewno – mówi z dumą Basia.
Nie dziwi więc fakt, że para coraz częściej myśli o rodzeństwie dla Hani. Aktorka jest przekonana, że jej córeczka nie będzie jedynaczką. – Chcę mieć więcej dzieci, a na pewno jeszcze jedno. Zarówno ja, jak i mój mąż, mamy siostry. Rodzina typu 2+2 wydaje się nam bardzo fajna. Więc drugie dziecko tak, ale jeszcze nie teraz. Niech Hania trochę podrośnie – wyznała.
A do tego czasu Basia chce cieszyć się życiem we troje i brać z niego to, co najlepsze. Każdego dnia będzie pilnować, aby uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wie, że jest to zaraźliwe i sprawia, że inni także stają się pogodni. Być może taka właśnie jest jej misja?
fot.WBF