DJ Adamus

Adam Jaworski, znany szerszej publiczności jako DJ Adamus, od najmłodszych lat wyróżniał się z tłumu. Był zawsze operatywny, kreatywny i niezwykle pracowity.

Swój pierwszy biznes otworzył razem z bratem w piątej klasie podstawówki. Było to… kasyno dla dzieci. Królowała w nim ruletka, można też było zagrać w karty. Grało się na niewielkie, ale prawdziwe pieniądze. Biznes przetrwał raptem jeden dzień, bo o wszystkim dowiedzieli się rodzice. Chłopcy mieli przechlapane.

Adam nie miał najłatwiejszego charakteru. Uparcie stawiał na swoim i zawsze miał dużo do powiedzenia. Rodzice nigdy się z nim nie nudzili, bo dostarczał im masę wrażeń i to niestety nie za każdym razem pozytywnych. 

Sprawiałem problemy, w dzieciństwie rodzicom, a teraz już tylko sobie i ponoszę tego wszelkie konsekwencje. Rodzice nie zabijali we mnie osobowości, ale mieli twardą rękę. W domu wisiała na klamce dyscyplina w postaci skórzanego paska. Dostawałem regularnie pasem w momencie, kiedy zwyczajnie mi się należało – wyznał w jednym z wywiadów. 

Nie da się ukryć, że nie był wzorowym dzieckiem. Jednak mimo wszystko, co złego by się nie działo, rodzice stawali za nim murem. Pewnie dlatego, że z nauką nigdy nie miał żadnych problemów.

Swoją przygodę z muzyką Adam zaczynał w radiu. 

Budowanie nastroju w audycji pomagało mi w układaniu grania na imprezach. Bo zawsze trzeba planować na 2-3 utwory do przodu, a nie tylko reagować w danym momencie – wspomina.

I tak od 1993 roku pracował w opolskich rozgłośniach radiowych (Radio Prokolor, Radio Park, Radio Plus, Radio Ole). 

Karierę muzyczną rozpoczął w Opolu w 1996 roku jako gitarzysta zespołu 3K, z którym wygrał przegląd „100 godzin” i w katowickim studio nagrał płytę EneDue. Z 3K zdobył Grand Prix na festiwalu Antena Polska Le Printemps de Bourges w 1997, co zaowocowała trasą koncertową na terenie Francji.

Adam grał, a jednocześnie był obrotnym menedżerem zespołu. To były szalone i jakże pracowite czasy. Gdy 3K się rozpadło pomyślał, że będzie organizował swoje imprezy. I jak to sobie wymyślił, tak też zrobił. 

Od 2000 roku skupił swoje działania na polskiej scenie klubowej. Jest współtwórcą projektu „Wet Fingers”, który wsławił się remiksami przebojów m.in. zespołów Wanda i Banda oraz Kombi. Współpracował z najlepszymi artystami polskiej sceny muzycznej. Z Adą Szulc stworzył chilloutowy projekt „1000 miejsc”.

Upomniała się o niego również telewizja. Zajmował się oprawą muzyczną programu Kuby Wojewódzkiego, finałów gali „Fryderyki”, Paris Fashion Week, a także Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn. Był odpowiedzialny za muzykę do filmów „Big Love” i „Sala samobójców”.

Większości znany jest jednak jako juror w czterech edycjach lubianego programu „Twoja twarz brzmi znajomo”.

Życie prywatne Adama nie jest już tak idealnie ułożone, jak to zawodowe. Do tej pory łączony był z wieloma kobietami, Paulą, Olą Ciupą, a nawet Agnieszką Włodarczyk. Nie znalazł jednak tej jedynej, bo do tej pory się nie ustatkował. To jego świadoma decyzja.

W związkach nie odnajdywałem tego, co miałem w domu. Fatum polegało na tym, że rozstawałem się z każdą dziewczyną, którą przedstawiałem rodzicom. Świat się zmienia, model tradycyjnej rodziny odchodzi do lamusa. Dzisiaj nie używa się rzeczy, które dwadzieścia lat temu były rzeczami niezbędnymi. Trudno więc powiedzieć, że model taki czy inny ma rację bytu. Może nagle się okazać, że będziemy siebie używać jedynie do prokreacji, a potomków będzie się wychowywać w grupowych przedszkolach, bo ludzie będą pracować, nie będą mieli czasu, żeby dziecku dawać miłość. Jeżeli nam czegoś nie brakuje, to nie sięgamy po to, a na siłę jakby dopasowywanie się do społeczeństwa też nie ma sensu – przyznał z rozbrajającą szczerością.

Nie narzeka na samotność. Jest dobrze tak, jak jest. Skupia się na swojej pracy i pasjach.

Jedną z nich są podróże. Praktycznie raz w miesiącu opuszcza Polskę udając się w podróż do najdalszych zakątków świata.

W Warszawie musi mieć jednak swoją oazę spokoju. Miejscem, do którego wraca po weekendowych koncertach jest nowe mieszkanie, które kupił na warszawskiej Woli. To, co na pierwszy rzut oka zwraca uwagę to wszechogarniająca biel i minimalizm. W mieszkaniu nie zabrało ulubionych płyt winylowych, gitary na której komponuje, zdjęć z podróży, książek oraz garderoby z dużą ilością oryginalnych okularów, które są znakiem rozpoznawczym artysty.

Ważne miejsce stanowi kuchnia, w której DJ Adamus oddaje się swojej nowej pasji: kulinariom. Z każdej podróży przywozi przyprawy i lokalne produkty, by wyczarować z nich kolejne zdrowe potrawy. Dech w piersiach zapiera jego ponad 70 metrowy taras z widokiem na stolicę, na którym znajdzie się prawdopodobnie sauna i jacuzzi oraz ogród zimowy.

Adam korzysta z życia najlepiej jak potrafi. Jego znajomi dopiero zaczynają ciężko pracować, a on odcina już kupony od sukcesu. Nie żyje ponad stan, nigdy nie był też rozrzutny, bo to nie w jego stylu. Nie zamierza rzucać pracy, ponieważ kocha to, co robi i sprawia mu to ogromną przyjemność. Ograniczył jednak swoje działalności do minimum. Po co? Bo jak sam przyznaje – życie jest zbyt krótkie, aby zajmować się wieloma rzeczami na raz.

fot. WBF

error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl
Skip to content