Krawiec

– Pięknie pan wygląda, panie Eustachy… – co powiedziawszy pan Kazimierz Główka, stały bywalec bazaru na Szembeka, oczy postawił niemalże w słup. Bo i rzeczywiście – kupiec tutejszy bieliźniany, Eustachy Mordziak, prezentował się wspaniale w ciemnym garniturze i śnieżnobiałej koszuli – wedle obecnej mody bez krawata.

Mądry nieznajomy

– Przyzna pan jednak panie Eustachy, że pomarzyć dobra rzecz. Niech mi pan pokaże kogoś, który nie chciałby być mądry, przystojny i jeszcze kochany bezinteresownie. Nie znam człowieka, który nie miałby takiej nadziei. Z drugiej strony jakoś głupio jest nie mieć nadziei.

Świat prawdziwy

– Tak, życie. Pan tu jest ciągle, to pan może tego nie zauważa, ale bazar jest takim miejscem, gdzie ludzie są najbardziej sobą. Tu nie tłumią emocji, w stosunkach między sobą są szczerzy, łatwo też na sobie się nawzajem poznają. Tu nie ma przypadków.

Przyjaźń w maseczce

– Nareszcie! – wykrzyknęli niemal jednocześnie panowie Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany na pl. Szembeka i pan Kazimierz Główka, emeryt zaopatrujący się na tym bazarze od lat. Radość spowodowana była faktem, że panowie po raz pierwszy od marca mogli zobaczyć się i pogadać. Wiadomo – koronawirus wszystkim wywrócił życie do góry nogami. Kontaktowali się więc tylko przez telefon.

Nie jest tak, jak się państwo zdaje

Pan Kazimierz Główka, emeryt, wbrew swojemu długoletniemu przyzwyczajeniu, od tygodni nieprzychodzący na bazar na pl. Szembeka, postanowił przynajmniej zadzwonić do swojego kolegi, Eustachego Mordziaka, kupca bieliźnianego na tym bazarze. – Dzień dobry!

Bańka na wodzie

– Żeby pan wiedział. Świat jest otwarty, można podróżować swobodnie, handlować, więc miliony ludzi i miliony ton towarów są w ciągłym ruchu. I nagle to staje w miejscu, jakby jakiś lodowaty wiatr zawiał i wszystko zamroził.

Jak żyć?…

Pan Kazimierz Główka, stały klient na bazarze Szembeka, który tak jak wszyscy zamknął się w swoim mieszkaniu i wychodził wyłącznie, kiedy absolutnie musiał, zrobił, co mu kazano. I rzeczywiście – na ekranie telefonu zobaczył znajomą twarz kupca bieliźnianego, Eustachego Mordziaka.

Wirus

– A tak to. W takich Włoszech na przykład sezon narciarski już szlag trafił, a do końca jeszcze fura czasu. Linie lotnicze – kolejni stratni. Samolot, jak nie lata, to nie zarabia. A nie latają już setkami. I u nas odwoływane są różne imprezy – też straty. Wszystko przygotowane, a tu klops!

Erudycja

… drogo się zrobiło. Jeszcze niedawno bez stówki nie było po co na bazar wchodzić, a teraz, to i stówka mało. Lepsze pomidory – po 26 złotych, a takie, co to skórkę z nich nożem do konserw trzeba zdejmować, po piętnaście.

Genius loci

– No, tak! Jak studenci nie będą mogli studiować na Oxfordzie, to znajdą miejsce w naszych uczelniach: w Siedlcach, w Koszalinie, w Nowym Sączu. U nas teraz, gdzie nie spojrzysz, to uniwersytet. I wykładowcy pracę będą mieli i młodzież dyplomy dostanie… Pielęgniarki wrócą, lekarze. Wszystkim się od razu poprawi. I co najważniejsze – ducha z dala od ojczyzny nie rozmienią na drobne.

1 9 10 11 12 13 20
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl