Narzekanie, czyli na zimne dmuchanie
– Nawet jak ja chwilowo kłopotów nie mam, to nie znaczy, że już nikt na bazarze ich nie ma …
– Nawet jak ja chwilowo kłopotów nie mam, to nie znaczy, że już nikt na bazarze ich nie ma …
– No, co tam panie Eustachy nowego na naszym bazarze?
– Teraz to już tylko jakieś cuda na kiju mogłyby być – odpowiedział żartem pan Eustachy Mordziak, kupiec z Centrum Handlowego Szembeka, swojemu koledze serdecznemu, Kazimierzowi Główce – stałemu klientowi tutejszej gildii kupieckiej.
– Widać po całej Polsce rozeszło się już, że tu dobrym handlem pachnie. Oni zaś pachną aronią. Hodują i przetwarzają, a tu próbują sprzedawać – dżemy, herbatki, soki, konfitury, aronia w czekoladzie, aronia jako przyprawa z chrzanem.
– Coraz piękniej u pana – powiedział z niekłamanym podziwem pan Kazimierz Główka, witając się ze swoim kolegą Eustachym Mordziakiem. Rzeczywiście pan Mordziak, kupiec bieliźniany, siedział, jak jaki król, przy kolorowym straganie obłożonym elegancką damską bielizną. Za nim szklana ściana nowej galerii, wysoko nad nim szklany dach – cud, miód, ultramaryna…
– Pochłodniało – ni to stwierdził, ni to zapytał pan Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany, widząc swojego przyjaciela, Kazimierza Główkę, który w kurtce pojawił się na cotygodniowych zakupach na bazarze na pl. Szembeka.
– To co, panie Kazimierzu, zapraszam na ławeczkę… Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany z bazaru na pl. Szembeka, szerokim gestem wskazał swemu koledze, Kazimierzowi Główce, rząd nowiutkich ławeczek rozstawionych na placu.
– Już sam nie wiem, panie Eustachy, co teraz jest piękniejszego na naszym bazarze – czy truskawki u pana Marcina, czy ta galeria lśniąca nowością.
– Bo to jest polityka, panie Eustachy: dziś tak, jutro siak, a na końcu ma być tak, jak miało być od początku.
– To ja już wolę tą bielizną damską handlować. Bo u mnie panie Kaziu niby też jest tak, jak zawsze ma być, ale jednak za każdym razem jest inaczej. Nie ma jednej takiej samej klientki.
– I ja się tak samo wygłupiłem!…
Komitet Centralny, to było za naszej młodości, a dla dzisiejszych małolatów „KC”, znaczy „kocham cię”!.
– I ja się tak samo wygłupiłem!…
Komitet Centralny, to było za naszej młodości, a dla dzisiejszych małolatów „KC”, znaczy „kocham cię”!.