COVID story

– Słyszałeś pan – jeden filut powiedział, że to nic strasznego ten cały COVID. „Jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora”, tak powiedział. Że niby nie panikujcie ludzie, zdrowo się odżywiajcie, jedzcie dużo warzyw i owoców, a żaden COVID wam nie podskoczy…

Grunt to rodzina!

– Patrz pan, ten angielski premier, co to jak ta oliwka do pupci niemowlęcia się nazywa, ten, no – Johnson, z koronawirusa jaja sobie robił… i trach! – zachorował.

Inteligencja bezobjawowa

Państwo państwem, a „między Odrą, Bugiem i Nysą, najważniejsze my som” – nie słyszał pan? Naszej społeczności tutejszej ten przepis się spodobał bardzo, a rada nie od tego jest nasza, żeby nam robić wbrew.

COVID, co na przerwę dzwoni

Teraz pomyśl pan sobie, co ja sobie pomyślałem – że coś takiego dzieje się nie daj Boże w szkole mojej starszej wnuczki. Szkołę zamykają, dzieciaki siadają w domach przed komputerami, a córka musi to zgłosić w tej drugiej szkole, gdzie chodzi młodsza wnuczka, bo przecież, co oczywiste, miała kontakt z siostrą.

Zyski i straty

– Co tam na bazarze, panie Eustachy – zapytał pan Kazimierz, zdejmując z ust maseczkę. Na wolnym powietrzu i przy zachowaniu społecznego dystansu już mógł.

Maseczki i przyłbice

– Powiem panu, już nie wiadomo, co gorsze. Niech pan spróbuje nie mieć COVIDA, a mieć co innego. Na przykład czyrak niech panu gdzieś wyskoczy i niech pan spróbuje się dostać do chirurga. Kuzynka Krysi, taką przygodę w tych dniach przeżyła. Na Grenadierów spuścili ją po brzytwie, a na Szaserów, to chyba już cała Warszawa wie, że czeka się na SORze od siedmiu do siedemnastu godzin.

Krawiec

– Pięknie pan wygląda, panie Eustachy… – co powiedziawszy pan Kazimierz Główka, stały bywalec bazaru na Szembeka, oczy postawił niemalże w słup. Bo i rzeczywiście – kupiec tutejszy bieliźniany, Eustachy Mordziak, prezentował się wspaniale w ciemnym garniturze i śnieżnobiałej koszuli – wedle obecnej mody bez krawata.

Mądry nieznajomy

– Przyzna pan jednak panie Eustachy, że pomarzyć dobra rzecz. Niech mi pan pokaże kogoś, który nie chciałby być mądry, przystojny i jeszcze kochany bezinteresownie. Nie znam człowieka, który nie miałby takiej nadziei. Z drugiej strony jakoś głupio jest nie mieć nadziei.

Świat prawdziwy

– Tak, życie. Pan tu jest ciągle, to pan może tego nie zauważa, ale bazar jest takim miejscem, gdzie ludzie są najbardziej sobą. Tu nie tłumią emocji, w stosunkach między sobą są szczerzy, łatwo też na sobie się nawzajem poznają. Tu nie ma przypadków.

Przyjaźń w maseczce

– Nareszcie! – wykrzyknęli niemal jednocześnie panowie Eustachy Mordziak, kupiec bieliźniany na pl. Szembeka i pan Kazimierz Główka, emeryt zaopatrujący się na tym bazarze od lat. Radość spowodowana była faktem, że panowie po raz pierwszy od marca mogli zobaczyć się i pogadać. Wiadomo – koronawirus wszystkim wywrócił życie do góry nogami. Kontaktowali się więc tylko przez telefon.

1 10 11 12 13 14 22
error: Zawartość chroniona prawem autorskim!! Dbamy o prawa: urzędów, instytucji, firm z nami współpracujących oraz własne. Potrzebujesz od nas informacji lub zdjęcia? Skontaktuj się redakcja@mieszkaniec.pl