Zastrzyk narodowy
– Więcej mówią, że szczepią, niż szczepią. Ale zapisać mnie zapisali.
– Więcej mówią, że szczepią, niż szczepią. Ale zapisać mnie zapisali.
– Tak mówią, panie Eustachy, tyle że w tym roku to święta były jakieś takie, jak nie przymierzając, sztuczna choinka. Niby święta, a świętami nie pachniały. U nas na przykład każdy czekał, żeby skończyły się jak najszybciej… Rodziny nie mogły się odwiedzać, o przytuleniu kogoś mowy być nie mogło, bo nawet domownicy przy stole zakodowane w głowach mieli, żeby się nie dotykać…
Święta słodko-gorzkie, że tak powiem. No, na mnie już czas, żona czeka. Niech się przynajmniej mnie doczeka. Żadna to już atrakcja, ale zawsze. Wszystkiego dobrego panie Eustachy!
– Witam, panie Eustachy! – Kazimierz Główka, stały klient bazaru na pl. Szembeka, był szczerze uradowany widokiem Eustachego Mordziaka, jednego z tutejszych tuzów handlu straganiarskiego. – Wrócił pan jednak! A ostatnio interes chciał pan zwijać…
Kazimierz Główka, emeryt, kolega znanego na bazarze Szembeka kupca bieliźnianego Eustachego Mordziaka, był szczerze zdumiony tym, co zobaczył. Pan Eustachy mianowicie, bardzo zdenerwowany, upychał w workach damskie desu – staniki, nocne koszule i te wszystkie pozostałe fintifluszki, którymi na co dzień handlował na pl. Szembeka.
Jakież było zdziwienie pana Kazimierza Główki, emeryta, stałego klienta bazaru na pl. Szembeka, gdy zobaczył pusty stragan swojego kolegi, kupca tutejszego bieliźnianego, Eustachego Mordziaka. Nie zwlekając, złapał za komórkę i natychmiast zadzwonił.
– Słyszałeś pan – jeden filut powiedział, że to nic strasznego ten cały COVID. „Jedno jabłko z wieczora i nie ma doktora”, tak powiedział. Że niby nie panikujcie ludzie, zdrowo się odżywiajcie, jedzcie dużo warzyw i owoców, a żaden COVID wam nie podskoczy…
– Patrz pan, ten angielski premier, co to jak ta oliwka do pupci niemowlęcia się nazywa, ten, no – Johnson, z koronawirusa jaja sobie robił… i trach! – zachorował.
Państwo państwem, a „między Odrą, Bugiem i Nysą, najważniejsze my som” – nie słyszał pan? Naszej społeczności tutejszej ten przepis się spodobał bardzo, a rada nie od tego jest nasza, żeby nam robić wbrew.
Teraz pomyśl pan sobie, co ja sobie pomyślałem – że coś takiego dzieje się nie daj Boże w szkole mojej starszej wnuczki. Szkołę zamykają, dzieciaki siadają w domach przed komputerami, a córka musi to zgłosić w tej drugiej szkole, gdzie chodzi młodsza wnuczka, bo przecież, co oczywiste, miała kontakt z siostrą.